piątek, 17 kwietnia 2009

Imponujący ślad po obrączce...

    ... - zagadnęłam na powitanie prawieznajomego, z którym prawie przypadkowo spotkałam się dzisiaj.
Poza tym śladem, który był zaskakujący jako ślad i jako ślad, który w ogóle się pojawił, bo mam i miałam już dawniej dziwny talent do zawierania znajomości z facetami, którzy akurat tego kawałka metalu unikali dość zdecydowanie, wcale się nie zmienił. A kawa w jego towarzystwie smakowała tak, jak smakowała wtedy, kiedy piliśmy ją ostatnio... dawno temu. I tak, jak smakować powinna. Kawa. Ulubione nie ze wszystkimi znajomymi smakuje tak, jak powinno i nie ze wszystkimi lubię je pić. Kawa z niektórymi jest czasem nawet wygodniejsza... Ten sam cynizm, to samo poczucie humoru i nastroju. Ten sam uśmiech i ta sama gestykulacja, której pozornie nie ma. Chyba faktycznie każdy z nas ma w sobie zakodowany profil ludzi, których wybieramy na znajomych, znajomych bliższych i znajomych bardziej.
- Zdjąłeś ją przed chwilą, czy przed kilkoma chwilami? - Jestem dociekliwa? Nie... Raczej zainteresowana. Lubię wiedzieć tak zwyczajnie i po prostu, ale jeśli ktoś nie chce odpowiedzieć, szanuję to. A w pamięci już wieki temu dziwnie wyraźnie utkwił mi obraz kolegi ślubnego z roku, który bawił się z nami w Proximie na koncercie Tiltu. Ten akurat nie miał nic przeciwko obrączce na własnym palcu w bardzo młodym wieku, ale równie ochoczo ją zdjął zaraz po przekroczeniu progu klubu. "Po co wszystko odkrywać?" No ale właśnie w tym rzecz, że ona sama w sobie wygląda ładnie - ślad po niej już wygląda brzydko.
- Imponujący? Wy zawsze zostawiacie ślady. Niektóre są imponujące. Niektóre pozornie nie. - Taaak... i w tym względzie się nie zmienił. Podział na biel i czerń i niezliczone odcienie szarości. Szarość ma swoje zalety, to prawda. Wielokrotnie się o tym przekonałam na własnej skórze. Nie wszystko da się do bieli zaklasyfikować, nie wszystko od razu jest czarne... Ale biel i czerń jest wygodniejsza. Bezpieczniejsza. O tym też się przekonałam.
- A twoja nie zostawia śladu?

    ... zostawia. Wyraźny. Gładki. Biały. Szeroki. Lubię ten ślad.

                                  ***
    A teraz sączę ulubione i rozmawiam ze ślubnym. "Jak spotkanie?" na wstępie zabrzmiało co prawda patetycznie, zazdrośnie i pozornie bez zaciekawienia. A przecież on ma taki sam ślad. Nawet wyraźniejszy niż ja. Kiedy trzymam go za rękę, lubię czasem podważać ten rzekomy tylko kawałek metalu i patrzeć na wygładzony, biały kawałek skóry, który jest tylko mój. Może dlatego lubimy zostawiać ślady? Może faktycznie tylko niektóre są widoczne? Wiemy o tym oboje. Ale i oboje wiemy, że odrobina zazdrości dozowana od czasu do czasu ma swój urok.

    ... pyszne to ulubione dzisiaj... I sączy się leciutko, leciuteńko, niepostrzeżenie... Śladowo niemalże tak... I nie wisi już w powietrzu burza, a ono samo pozostało parne. Lubię takie wieczory klik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz