wtorek, 25 września 2007

Chcesz pomóc biednemu? Wstydź się!

    W zeszłym tygodniu najszczęśliwsza sprezentowała nam lodówkę. Dużą. Ogromną. Prawie dwumetrową z ogromną, pojemną zamrażarą. Cudo.
Ponieważ nowe cudo miało być w sobotę przywiezione, chcieliśmy w ciągu tygodnia znaleźć nabywcę na poprzednią. Dobrą, dobrej firmy, ale tradycyjnych rozmiarów z zamrażalnikiem tylko....
Traf chciał, że przyszła do mnie sąsiadka z dziećmi, żeby się szkraby pobawiły, a i ona chciała się nowiną podzielić - będzie mieć wreszcie podłączone światło. Po jedenastu latach światło mieć będzie... Dzięki staraniom sąsiadów i opieki społecznej.
Rodzina biedna i trochę niezaradna, więc chociażby ze względu na dzieci (dwa miesiące od dwulatka starsze) szkoda nie pomóc...
Delikatnie spytałam, czego nie ma i co będzie sobie musiała ze sprzętu zgromadzić. Pytanie okazało się głupie, a odpowiedź prosta - wszystko.
Jeszcze tego samego wieczoru postanowiłam z mężusiem, że lodówkę im damy, o ile chcieć będą. Sąsiadka chciała. Ucieszona, rozpromieniona, szczęśliwa. W sumie - nie dziwię się.

No i się zaczęło... W sobotę po nią przyjść nie mogą, bo wyjeżdżają. W niedzielę nie przyjdą, bo to przecież niedziela jest i odpocząć muszą. Z poniedziałku z rana nie ma co za takie rzeczy się brać, a wieczorem sąsiad mężusiowi oświadczył, że "teraz to po piwo leci i jak się wyrobi to po te lodówke wdepnie"...

No i czekam. Czekam ja. Czeka lodówka - wymyta, wypucowana, wywietrzona. Od soboty czekamy...

I co teraz zrobić? Przeprosić za propozycję  niemoralną? Znieść trzy piętra niżej i przeprosić za zwłokę? Szukać kupca? Czekać?... Zapytać, czy w depnąć raczą?...
Nie wiem. Wiem jednak, że czuję się głupio w obecnej sytuacji i jest mi wstyd, że ośmieliłam się zaproponować pomoc...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz