czwartek, 3 kwietnia 2008

masz zły dzień - zadzwoń do synowej...

    ... własnej. Taaak... do własnej koniecznie, bo cudza to jeszcze by coś odpysknęła, a własna się pohamuje. Cudza to nawet odpowiedziałaby ci dosadnie.
Nietaktem możesz wykazać się wielkim. No wiesz - takim co zazwyczaj...
A zadzwoń najlepiej wieczorem. Wieczór jest bowiem porą do tego najlepszą. Zwłaszcza późny. Wyładujesz wtedy nerwy bezkarnie, a ona będzie mieć wieczór popsuty złymi emocjami. No i usnąć nie będzie mogła. A to już sukces ogromny.
A żeby wkurzyć ją maksymalnie, zadaj pytanie. Zadaj je w stylu ironicznym. Ironicznym i opryskliwym. W taki sposób, żeby krew się zmroziła. A pytanie najlepiej niech dotyczy sprawy, która ciebie absolutnie obchodzić nie powinna. Po co się ograniczać do półśrodków? Jak uderzać, to z wysoka. A niech ma! Wszak to tylko synowa.
Taaa... co sobie żałować będziesz. Zadaj pytanie takie, co to zaboli najbardziej. Wiesz przecież doskonale, jakie zadać i jak. Wiesz, bo przecież ona przed tobą tajemnic nie ma. Bo po co niby ma mieć? Naiwna i głupia, to można się wyżyć raz na jakiś czas. No na tej można, bo już nie raz ją w ten sposób załatwiłaś i wiesz, że się znowu po kościach rozejdzie. Bo ona uzna po kilku dniach niesmaku, że wiek, że matka, że coś tam jeszcze i znowu uśmiech powróci i szczerość, bo dziecko, bo mąż, bo rodzina...
I pamiętaj - awantury nie rób. Nie dlatego, że powodu do awantury nie masz. To w sumie przecież nie powód... Nie rób awantury, bo wtedy to jej nie wzruszy i emocje twoje leczyć będzie. Bądź silna i opanowana, uderzaj celnie i zimno. Taaa... no wiesz przecież, jak to zrobić należy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz