piątek, 20 lipca 2007

jak zepsuć dzieciom wakacje

    Od poniedziałku dwulatek i mężuś chodzą na plac zabaw i donoszą mi o zmianach, jakie mają tam miejsce.
Najpierw dwulatek zauważył z przerażeniem, że panowie przyjechali ciężarówką i rozebrali jedną zjeżdżalnię oraz mostek. Ulubiony mostek wszystkich dzieci. Drugiego dnia panowie rozebrali drugą zjeżdżalnię. Wczoraj natomiast wygonili dzieciarnię z piaskownicy i rozebrali ową. Następnie rozmontowali drewniany samochód - ławeczkę i rzucili kupę gruzu na górkę, która pozostała jako jedyna atrakcja na nieistniejącym już placu zabaw... Dlaczego rzucili kupę gruzu? Nikt nie wie. O tak! coś trzeba było zrobić jeszcze widocznie...
Nie muszę chyba dodatwać, że rozmontowywaniu towarzyszy rozgardiasz, rozjeżdżanie piasku i zostawianie całej masy śmieci różnorakich - od niedopałków po gwoździe i odpadki z bali drwenianych...
A dzieci siedzą w tej kupie brudu i fascynują się kolejnym znaleziskiem...
Wczoraj zabraliśmy dwulatka na inny plac zabaw. Zdziwienie nasze granic nie miało, gdy okazało się, że wyglada on tak samo, jak ten nasz. Dwa kolejne niczym się od poprzednich nie różniły...

Dzisiaj dwulatek naszykowal sobie wielki samochód wywrotkę (w którym sam się mieści), wielką łopatkę oraz traktorek i wyposażony tak poszedł z rodzicem na plac. Dziecko wyraźnie dostosować się do sytuacji potrafi...
Właśnie mi donieśli, że górka jest wyrównywana (więc zimą na sanki będziemy jeździć...? no właśnie, gdzie?), a teren zrujnowany do reszty i wygląda niczym plac budowy.
Wszystkiemu przygladają się dzieci, które naprawdę nie mają się gdzie bawić. Wszystkiemu, to znaczy niemrawemu poruszaniu się panów, którzy zachowują się, jakby sami nie wiedzieli, co robić mają.

Jest lato, upał, przedszkola zamknięte, rodzice na urlopach... Mężuś właśnie zadzwonił z informacją, że teraz burzą, ale cokolwiek ponad to zaczną robić najwcześniej za trzy tygodnie... No gratuluję!...
A przecież montowanie wszystkiego potrwa dłużej niż cztery dni. Oj... na pewno dłużej!... Czyli w sam raz na jesień drabinki, zjeżdżalnie i piaskownica będą gotowe.

We wtorek zszokował mnie widok dzieci kąpiących się w fontannie mieszczącej się w centrum mista. Dzieci miały porozkładane ręczniki na ławkach, a same pławiły się ubrane w kostiumy kąpielowe... Widok był tyle drażniący, co zadziwiający i śmieszny... Tym bardziej, że i rodzice na ławeczkah przy ręcznikach siedzieli...
Dzisiaj ten widok jakoś mnie już nie zdziwi, ani nie rozśmieszy...
Oj... powiatowe, powiatowe...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz