wtorek, 22 maja 2007

agresja zaczyna się w piaskownicy?

    Dzisiaj na placu zabaw dwulatek miał zajście mało przyjemne... Kilka razy w ciągu ostatniego miesiąca dziewczynka (ta sama zawsze) zabierała mu zabawki i nie chciała oddać twierdząc, że są jej. No i dzięki temu teraz moje dziecko swoich zabawek nie chce dawać dziecku, którego nie zna. W sumie może i ma rację, chociaż ja wolałabym, żeby był otwarty i bawił się wspólnie ze wszystkimi. Ale może z punktu widzenia dziecka sprawa wygląda inaczej? No i tym sposobem zabawek bierzemy teraz ze sobą mniej niż przedtem, a każdą z nich dwulatek strzeże pilnie.
Dzisiaj w piaskownicy dziewczynka postanowiła się z nim bawić. Bawili się barzo ładnie. Budowali coś, ustawiali, usypywali itd. Bawili się, bawili, po czym dziewuszka złapała foremkę i zaczęła biec. No to moje dziecko niewiele myśląc, za nią. A malutka (jakieś trzy latka) odwróciła się i bach go z całej siły swoją łopatką w buzię.
Rzadko tracę zdolność posługiwania się mową. Dzisiaj straciłam. Interesowała mnie jedynie buzia dziecka. Bałam się, czy w oko nie został uderzony. Na szczęście nie. Ale straszliwie się rozżalił i popłakał. Nawet już się nie chciał bawić, więc zebraliśmy zabawki i wróciliśmy do domu.
Jednak teraz cały czas myślę, co powninnam była wtedy zrobić? Kłócić się z opiekunem dziewczynki? Dojść i dać jej klapa? A teraz jak mam wytlumaczyć sprawę dwulatkowi? Mam mu wmówić, że dzieci mogą zabrać mu zabawki, a on ma na to pozwalać? Mam mu zabronić dzielić się z innymi? Czy mam mu kazać odpychać dzieci, sypać piachem i bić?
    Niestety nie lubię placów zabaw. Dostaję czkawkę na samą myśl o wyprawie tam. W moim poczuciu są to miejsca, gdzie dzieci uczą się egoizmu i kształtują postawę agresywną. Natomiast nadmiar złej energii i frustracje wyładowują nie na drabinkach a na innych dzieciach. Wszystko dzieje się na oczach opiekunów, którzy nie reagują, bo albo im się nie chce, albo nie widzą problemu. W piaskownicy zaczyna się walka o zagarnianie jak największej ilości piachu. Zabawki są zabierane tylko po to, by je rzucić gdzieś dalej - na zasadzie ja nie mam i ty też nie będziesz mieć. W sumie niezłe przygotowanie do życia w spoleczeństwie. Tylko ja jednak chciałabym takich nauk oszczędzić własnemu dziecku.
A może to ja jestem nienormalna, że zwracam uwagę na takie sprawy? Nie wiem. Planowalam dwulatka zapisać do przedszkola. Teraz jestem coraz bardziej ustosunkowana negatywnie do tej myśli. Dzieci są niegrzeczne, samowolne i nauczone takiej agresji, że już nawet zatracają zdolność dziecięcej zabawy. A gdzie w tym wszystkim jest świat dziecka? Gdzie jest tulenie misia i budowanie zamków z piasku? Gdzie podziało się uczenie wrażliwości, delikatności, współczucia, pracy w grupie? Czy już w piaskownicy zaczyna się wyścig szczurów?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz