wtorek, 22 marca 2011

dwanaście kociąt, czyli wiosna i geniusz

    Opary absurdu, które od wczoraj zaczęły krążyć po moim piętrze jeszcze mnie nie przytłoczyły. Być może przywykłam, a może to po prostu wiosna? Poczułam ją dzisiaj już nawet w obcasach. Stukają jakby mniej głucho. Rozpoczęłam również nagle, spontanicznie i dzisiaj proces twórczych zmian w mieszkaniu i mam totalnie  w nosie, że od przyszłego tygodnia zaczyna się remont przedpokoju. Posprzątam ponownie. Phi! Wystarczy mnie tylko wcześniej zdenerwować.
I kiedy akurat majtałam rytmicznie miękką ściereczką po szybie, zadzwoniła Ewa z pytaniem, czy zapisujemy swoje dzieci do Akademii Geniusza, bo ona dziewczynkę to chciałaby, ale żeby było dziewczynce raźniej, to może bym i ja drania tak też. Spojrzałam zatem na swoje dziecko krytycznie. Nie żebym mu genialność odbierała. Nie... ale jakiś taki mały mi się wydał, a przy okazji uciapany magicznymi mazakami, którymi ponoć upaciać się nie da i szczęśliwy na tle malowniczego bałaganu z totalnym bajzlem na drugim planie. Nie... zdecydowanie ujrzałam po prostu drania.
- A prawda, że super będzie, jak nasze kotki będą mieć dzidziusie? - zapytał zamyślony drań świadomy, że mu się przyglądam.
- Taaaa... - wyobraziłam sobie 12 kociąt w domu i swoje dziecko w ławach Akademii Geniusza. Za rok.

dwanaście kociąt, czyli wiosna i geniusz

    Opary absurdu, które od wczoraj zaczęły krążyć po moim piętrze jeszcze mnie nie przytłoczyły. Być może przywykłam, a może to po prostu wiosna? Poczułam ją dzisiaj już nawet w obcasach. Stukają jakby mniej głucho. Rozpoczęłam również nagle, spontanicznie i dzisiaj proces twórczych zmian w mieszkaniu i mam totalnie  w nosie, że od przyszłego tygodnia zaczyna się remont przedpokoju. Posprzątam ponownie. Phi! Wystarczy mnie tylko wcześniej zdenerwować.
I kiedy akurat majtałam rytmicznie miękką ściereczką po szybie, zadzwoniła Ewa z pytaniem, czy zapisujemy swoje dzieci do Akademii Geniusza, bo ona dziewczynkę to chciałaby, ale żeby było dziewczynce raźniej, to może bym i ja drania tak też. Spojrzałam zatem na swoje dziecko krytycznie. Nie żebym mu genialność odbierała. Nie… ale jakiś taki mały mi się wydał, a przy okazji uciapany magicznymi mazakami, którymi ponoć upaciać się nie da i szczęśliwy na tle malowniczego bałaganu z totalnym bajzlem na drugim planie. Nie… zdecydowanie ujrzałam po prostu drania.
- A prawda, że super będzie, jak nasze kotki będą mieć dzidziusie? – zapytał zamyślony drań świadomy, że mu się przyglądam.
- Taaaa… – wyobraziłam sobie 12 kociąt w domu i swoje dziecko w ławach Akademii Geniusza. Za rok.

poniedziałek, 21 marca 2011

Coś się kończy…

… coś zaczyna.
Jak zawsze. A jednak szkoda tak jednym kliknięciem usunąć wszystko to, co było, minęło, zostało w myślach, albo niepamięci. Być może to eskejpizm, a może głupota, ale jednak zostaję. Również tu. I to właśnie teraz. Potrzebuję tego miejsca, ponieważ nawet, kiedy obnażam swoje myśli i piszę wprost o tym, co czuję, brakuje mi autografu. Nieco ezopowego, a jednak mojego.

piątek, 18 marca 2011

zowsim ne etyczna

    Pani wczoraj dokonała ostatecznej przeprowadzki tutaj. Jeszcze chwilowo czuję się co prawda jak osiołek, któremu w żłoby dano - miły bowiem i owies i siano. Osiołkowi. Ha! Nie chwaliłam się jeszcze, że przeszłam ostatnio wzorowo kontrolę KRRiT. Ha! pani wyraźnie na głęboką wodę została rzucona, ale daję radę. Też wyraźnie. Przecież na tej głębokiej pływa się najwspanialej. Dawno nie pływałam... Mam ochotę na jeziora w tym roku. Drań zdecydowanie chce nad morze. Ślubny mruczy o górach. Uhm... uczy się mruczeć. A ja uczę się nie usypiać przy tym mruczeniu w pierwszych jego sekundach. "Mamusiu nie przytulaj się do taty, przytul się do mnie" zażądał dzisiaj drań zaraz po władowaniu się do naszego łóżka tylko po to, aby oznajmić, że jest szósta rano, czyli najdoskonalsza pora na pobudkę. Zwłaszcza wtedy, gdy mam wolny dzień. Takie bowiem też miewam, wbrew powszechnie panującej opinii. Jutro jedziemy do stolicy. Najpierw do organoleptycznej, potem do encyklopedii. Naszykowałam właśnie stosik prezentów, niespodzianek i słodkości. Dobry dzień będzie jutro. Ja wiem, że wszystko wokół się wali i powinnam być nieco bardziej zaangażowana. Ale ja potrzebuję tego mruczenia i tej atmosfery przegadanej, w myślach mam bowiem zakład Pascala i jak tylko naładuję akumulatory, obiektywniej patrzę. klik

czwartek, 17 marca 2011

Remanent…

    … raczej nie chwilowo pani jest gdzieś indziej.
Ale może wróci, bo tęskni jednak i za tym miejscem. Pani.

niedziela, 6 marca 2011

sway

    Właśnie wróciłam z koncertu w szkole muzycznej i z rozkoszą zamknęłam temat karnawału. Przyniósł mi on kilka nowych stwierdzeń, kilka zaskakujących doświadczeń, wiele materiałów, dwie pary obcasów i jedną torebkę. I świadomość, że to dopiero początek. Świadomość, która jakoś tak pojawiła się pewnego ranka, kiedy wbiegałam pustymi schodami pustego budynku do swojego pokoju, który już w każdym milimetrze jest mój: moje repliki, moje książki pomocne na co dzień w tym miejscu, moje drobiazgi z materiałów na bardziej interesujący mnie temat, moje kwiaty, które przeforsowałam wbrew zdziwieniu, że wytrzymają, moje ustawienie sprzętów i mój zapach w kontakcie. Gdzieś pomiędzy tym wszystkim pojawiła się kilka dni temu również moja druga stażystka, która mile zaskoczyła mnie swoją wiedzą. Nie chodzi nawet o to, że zdjęłam zimowe ubrania i przekornie noszę wiosenne marznąc zazwyczaj, nie chodzi również o to, że wprowadziłam kolejne zmiany, które przyjęły się bez problemu. Jakoś tak po prostu mam poczucie, że idę intuicyjnie i wiem już, czego mogę się spodziewać w każdym momencie sześciennym nowej przestrzeni, odbieram ją całą sobą i poruszam płynnie. A to znak, że wiosna tuż tuż. I właściwie to strach się bać, że to dopiero początek. klik