czwartek, 18 września 2008

złą nauczycielką jestem

    Tak. Tak właśnie. Niestety inną być nie potrafię. Od uczniów wymagam. Czytania lektur wymagam przede wszystkim. Posiadania zeszytu wymagam również. No i kultury osobistej też wymagam. To wszystko co prawda już mnie dyskwalifikuje i stawia w rzędzie belfrów straszliwych, a to dopiero zaledwie początek całej listy moich niecnych i podstępnych przywar. Wymagam bowiem obecności na lekcjach, zadaję pracę domową i... - a to już po prostu cios poniżej pasa: egzekwuję ją! Wymagam od uczniów wiele i poza ramy podręcznika wykraczam. Zabroniłam tykać opracowań i niestety myśleć każę. Tak... a to chyba najcięższe do przełknięcia.
No i z rodzicami kontakt chcę mieć, stale konsultuję się z panią pedagog i z wychowawcami rozmawiam. Normalnie jestem jakaś niezreformowana. Poza tym nie siedzę za biurkiem, ale chodzę po klasie. Każę notatki robić i niczego z kartki nie dyktuję. Ba! ja z kartki na lekcji nie czytam, a z głowy mówię tak po prostu i ad hoc. I interpretacji nie narzucam, o korelacji sztuk prawię i chronologii uczę... No i tych lat emerytalnych nie posiadam, a przecież one mądrość i wiedzę potęgują.

Taa... złym nauczycielem jestem i mam tego świadomość. Jeszcze jedno spotkanie z rodzicami i będę nauczycielem... wściekłym...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz