sobota, 7 stycznia 2012

I did not recognize the fire burning in my eyes...

    ... a powinnam to zrobić dużo wcześniej.
Czuję bowiem już od jakiegoś czasu, że cała tańczę. Przed kamerą. Którą kiedyś nienawidziłam, potem się jej bałam, aż mnie zaczęła drażnić. A teraz uwielbiam. Czerwone światełko nad obiektywem i czerń przesłony są zarówno hipnotyczne, jak i sygnalizujące początek. Początek gry ciała, gry tembru głosu, uśmiechu, mimiki, oczu, ramion. Nauczyłam się ramiona odginać ściągając łopatki. Odruchowo. Mąż mój własny i osobisty obserwuje tę grę z uśmiechem i dumą. A jednak ostatnio przez twarz przemknęła mu również i nuta zazdrości, którą dojrzałam podczas nagrania, na które pojechałam razem z nim i draniem do ulubionego miasteczka. A nuta ta przemknęła po jego twarzy właśnie wtedy, gdy zrelaksowana przeprowadzałam wywiad tańcząc na obcasach, w szmince i koralach. Zauważył jakby po raz pierwszy ze zdziwieniem, że przy kamerze stoi ktoś inny, nie on. Kto widzi i rozumie mój taniec. Z kim komunikuję się oczyma podczas całego przedstawienia. A jednak jest dumny. Jak wczoraj, jak w czwartek, jak wiele razy wcześniej. Chociaż, jeśli ten taniec trwa kilka razy dziennie, wieczorem padam na sofę, a stopy odmawiają mi posłuszeństwa już na ostatnich metrach drogi do domu. Mam od niedawna swoje, malutkie, zaimprowizowane co prawda jeszcze, studio, ale to już coś. W czwartek po raz pierwszy przeprowadziłam w nim rozmowę, którą zaczęłam lekko drżącym głosem, ale skończyłam już świadoma. Fotele są czarne i skórzane. Wygodne.
- Co mam zrobić z łokciami? - kamerzysta stał się moją przyjaciółką w dziedzinie wizażu
- Tak ułożyć na oparciu, żeby pierścień był widoczny
... tak... Biżuteria się rozrasta i zajmuje kolejne pudełeczka i puszki. Im większa, dziwna i nietypowa, tym mi bliższa. Wiedziałam, że ten rok pozwoli mi biec świadomie do celu. Nie wiedziałam tylko, że da się obłaskawić zaraz na samym poczatku. Węzeł na karku zakręcam już dwukrotnie, kolor włosów rozjaśni się znowu o kolejny ton jeszcze w tym miesiącu. Czerń łączę z brązem, co kiedyś było dla mnie barbarzyństwem, a do zieleni dokładam pomarańcz z fioletem. Świadomie przeszłam na wegetarianizm i postanowiłam nie jeść po 19 -tej. Zdarzyło się zatem, że dwa razy w tym tygodniu nie jadłam w ogóle. Jest mi dobrze.Pojawiła się opcja lekkości bytu. Nie mam obecnie czasu na jogę, ale czuję ją w każdym mięśniu i symetrii ciała, w umyśle i wewnętrznym ja. Harmonia i asertywność, szminka i obcasy. I spokój. Wyciszam się coraz pewniej. Panuję nad nerwami. Jadę już tylko na emocjach pozytywnych.
Wczoraj dziewczynka wtuliła się z całych sił i wspólnie z równie wtulonym draniem słuchała moich opowieści o średniowieczu i zamkach i królach, chrześcijaństwie i walkach. A ja opowiadałam po prostu mężowi własnemu o kolejnej wystawie, której otwarcie odwiedziłam. A dzisiaj odpoczywam i czytam biografię Marii Skłodowskiej - Curie. Grzechem, na który sobie pozwalam jest kawa. I ulubione. Ale to chyba nawet nie jest grzech... klik

27 komentarzy:

  1. Ulubione to nie grzech. Zdecydowanie nie ;-))

    OdpowiedzUsuń
  2. chciałoby sie coś dodać ale tak pięknie to wszystko opowiedziałaś ... i ten tytuł który tak mnie pociągnął za rękaw...

    OdpowiedzUsuń
  3. Darek: dobra, dobra... już ja Ci uwierzę! a potem mnie i Margarytkę zaczniesz oskarżać o brak umiaru ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dea: A dziękuję :) Za to Twój komentarz brzmi inspirująco... tytuł, który pociągnął Ciebie za rękaw jest niesamowicie barwnym stwierdzeniem ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ty Agnieszko jesteś i bedziesz inspiracja dla wieeelu kobiet !maczka pozdrawia

    OdpowiedzUsuń
  6. Maczuś: z moim pokręceniem i szalenizną to mogę być przestrogą ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Niewątpliwie masz silną wolę, Agnieszko. Ja nie wytrwałam w wegetarianizmie. Z różnych powodów zresztą...
    Tej lekkości na stałe Ci życzę - to wspaniałe uczucie.
    Ściskam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Aniu: Moja wola nie jest tak silna, jak wyobraźnia... ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Witaj
    Piękny tekst- dziękuję :), jak piękna Twoja dusza :)
    Miłej, błogiej niedzieli życzę, pozdrawiam Was serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Taka duża dawka pozytywnej energii - promieniuje u Ciebie tyle optymizmu i szczęścia, miło czytać, że tak promieniejesz :) I bardzo lubię połączenie zieleń-pomarańcz-fiolet. Serdeczności niedzielne,

    OdpowiedzUsuń
  11. Jeśli nawet jest to grzech, to Cię rozgrzeszam.
    Pozdrawiam gorąco.

    OdpowiedzUsuń
  12. oj ile pozytywnej energii:-) Nie widzę ale czuję jak pięknie się rozwijasz i rozkwitasz:-) Pozdrawiam ciepło:-)

    OdpowiedzUsuń
  13. Twoja praca Cię uskrzydla...i to na pewno daje piękne efekty:))) A przede wszystkim ważne, że lubisz to, co robisz. Buziaczki:-)

    OdpowiedzUsuń
  14. Aga nie bądz normalną, albo nienormalną. Bądz sobą jak zawsze. Taka przecież Cię znamy wszyscy;))
    Zmieniasz się, świat sie zmienia nasz wspólny cały, Twój osobisty, mniej osobisty, znów Ty sie zmieniasz się, a mimo to jestes taka jak zawsze. Aga po prostu;)

    OdpowiedzUsuń
  15. ten komentarz wyżej miał byc pod postem z 27 listopada. Czytałam go dzisiaj drugi raz i mnie naszło, ale okna pomyliłam.
    Pozdrawiam noworocznie !!

    OdpowiedzUsuń
  16. Pomyslec tylko, jak niedawno zmienilas prace, a jak wiele sie zmienilo. Odwazne decyzje zwykle poplacaja:)

    OdpowiedzUsuń
  17. Aguś: Tulę ja Ciebie :* czuję, że coś nie gra...?

    OdpowiedzUsuń
  18. Rosomaczko: te najbardziej nieprawdopodobne połączenia robią niesamowite wrażenie, a w dodatku zestawianie kolorów to duża frajda, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  19. DoDa: dziękuję Ci dobra kobieto!

    OdpowiedzUsuń
  20. Jutka! tak trudno mi Ciebie złapać ostatnio...

    OdpowiedzUsuń
  21. Genevieve: bardzo ją lubię, nawet nie przypuszczałam, że aż tak bardzo dobrze będę się w niej czuć i że da mi tak wiele spełnienia. Buziaki :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Przekora: wiesz... ja tak przypuszczałam, że Wy mnie macie za nienormalną... ale powiem Ci cichutko, że ja myślę podobnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. przekora: okno nie ma znaczenia - cieszę się, że jesteś!

    OdpowiedzUsuń
  24. B: szybko czas mija, prawda? jak pomyślę dziewczynko, ile się przez ten rok wydarzyło, to mam wrażenie, że pracę zmieniłam w innym stuleciu :) początkowo bardzo tęskniłam za szkołą - teraz już tylko troszeczkę... Ta praca jest ciekawa, a ja chyba przypominam srokę, która interesuje się wszystkim. Zmiany radykalne popłacają, masz rację - według mnie tylko takie mają sens ;) Buziak.

    OdpowiedzUsuń
  25. Aga.. ostatnio próbuję byc tu: http://niecodziennalady.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń