czwartek, 22 maja 2014

John Wayne i rabarbar

    Pani z całej siły trzasnęła drzwiami busa. Metalowymi drzwiami. Nie żeby pani zła była, nie... Drzwi ciężko się zamykały, zatem kierowca poprosił o użycie siły. Nie powiedział jednak, że ze sprężyną też dzieje się coś i pani z tą siłą i tymi drzwiami i z tym impetem tak i nie zdążyła cofnąć dłoni. Nie wierzyłam, że z bólu palca można zemdleć. Już wierzę. Nie dałam rady powstrzymać ani mdłości, ani łez po przejściu 200 metrów do najszczęśliwszej. Od wczoraj wszyscy mogą podziwiać kolorystykę mojego kciuka, a ja przypominam Johna Wayne'a dmuchającego w spluwę. I cierpię. Cierpię okrutnie, bo jednak prawa ręka przydatną bywa, np. do zapięcia paska, buta, napierśnika. Do umalowania rzęs także się przydaje. Zauważyłam przy okazji, że nie potrafię użyć perfum lewą dłonią, ale włosy ułożę nią lepiej. Myszkę bezprzewodową opanowałam bez problemu, z telefonem radzę sobie mniej sprawnie. Siła złego na jednego obecnie mi się przytrafia, ale dobrzy ludzie tak mają. W powiatowym i w puszczy upał zagościł wreszcie i mam nadzieję, że nie odpuści, bo wreszcie można w lny i zwiewności się odziewać i tak dobrze mi z tym. Tym bardziej, że i dodatki takie lekkie i delikatne i barwne okrutnie można dobierać na przekór wszelakim pastelom królującym ponoć. Kończę "Szelmostwa niegrzecznej dziewczynki", "Życie erotyczne księcia Józefa" i "Striptiz neurotyka". Tematyka mocno rozbieżna, tytularyzm sugerujący, ale prawie absolutnie mylny. Przed nami Kraków i Wilanów. W poniedziałek będę mieć dzień wolny. Czyste szaleństwo. Takie wolne poniedziałki to mini urlop. Dziewczynka miała ostatnio rocznicę komunii. Uwielbiane przeze mnie truskawki już są wszechobecne, ale jeszcze mnie nie kuszą. Poziomki na balkonie czerwienieją się słodkie i pachnące. Drań codziennie idzie na zbiory i chichra się niczym maluszek, że są, że są czerwone, że są jego, że są pyszne, że jest ich tak dużo. Też się dziwię, że się tak rozpanoszyły. Ciasto rabarbarowe już zagościło razem z kompotem w menu weekendowym. Niedługo będą pachnące pomidory. Uwielbiam tę porę roku, kiedy dzień witam z kubkiem kawy na balkonie. Obecnie inki i bez mleka, ale jednak. Tak, teraz jest mój ulubiony czas. klik

2 komentarze:

  1. U mnie też ciasto rabarbarowe zagościło. Ale na krótko :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też uwielbiam tę porę roku! Uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam! I tak mi się zachciało truskawek!....

    OdpowiedzUsuń