- A fuj! – pani zakrzyknęła, gdy Tomek montujący program zasugerował
coś tam o atletycznych ciałach półnagich sportowców – Obrzydlistwo –
pani postanowiła iść w zaparte.
- Uhm… nie kaman zupełnie, co wy widzicie w facetach – Tomek też postanowił iść w zaparte.
- A bo widzisz… my najpierw zauważamy wasz umysł, ale potem wy zaczynacie się rozbierać.
Czyli tematy poruszamy różne. Oprócz tego w poniedziałek pani walnęła
pięścią w biurko i wybawiła się z draniem na w wesołym miasteczku we
wtorek, w środę najpierw popłakała się ze złości twarzą w twarz
ślubnemu, a potem uśmiała sama z siebie, w czwartek nabyła nowe buty na
koturnie, zatopiła w truskawkach całą rodzinę i świętowała wspólnie z
najszczęśliwszą. I wreszcie ma wolny weekend. Taki bez saren,
koncertów, mistrzostw w lekkiej atletyce, wspinaniu, skakaniu,
jeżdżeniu. Nic. Blues. I zielona herbata. Udało nam się też zarezerwować
domek w ulubionej Ustce, kiedy tylko pani zaklepała swój termin urlopu i
wbiła się inteligentnie między dwie duże imprezy. Jedną będę nadzorować
telefonicznie podczas urlopu, drugą osobiście pierwszego dnia po
powrocie z. Wiem, wiem… Też nie jestem dumna z siebie, ale to było
jedyne możliwe wyjście z sytuacji bez wyjścia. Cieszę się z tej Ustki i
wyjazdu gdzieś dalej niż w świętokrzyskie. I jakoś tak nagle nagość
zaczęła obowiązywać. Może to za sprawą temperatury, może za sprawą
tematyki. A może po prostu bez powodu. Bo czy wszystko musi mieć powód? W
zasadzie bez powodu byliśmy na koncercie Czyżykiewicza, bez powodu
wzięłam autograf od Szurkowskiego, bez powodu gapiliśmy się na Księżyc i
Saturna przez teleskop. Podejrzewam wręcz, że powód jest zbędny,
wystarczy samo chcenie, albo nawet spontaniczne kierowanie się poczuciem
przyjemności. klik
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz