Opary absurdu, które od wczoraj zaczęły krążyć po moim piętrze
jeszcze mnie nie przytłoczyły. Być może przywykłam, a może to po prostu
wiosna? Poczułam ją dzisiaj już nawet w obcasach. Stukają jakby mniej
głucho. Rozpoczęłam również nagle, spontanicznie i dzisiaj proces
twórczych zmian w mieszkaniu i mam totalnie w nosie, że od przyszłego
tygodnia zaczyna się remont przedpokoju. Posprzątam ponownie. Phi!
Wystarczy mnie tylko wcześniej zdenerwować.
I kiedy akurat majtałam rytmicznie miękką ściereczką po szybie,
zadzwoniła Ewa z pytaniem, czy zapisujemy swoje dzieci do Akademii
Geniusza, bo ona dziewczynkę to chciałaby, ale żeby było dziewczynce
raźniej, to może bym i ja drania tak też. Spojrzałam zatem na swoje
dziecko krytycznie. Nie żebym mu genialność odbierała. Nie… ale jakiś
taki mały mi się wydał, a przy okazji uciapany magicznymi mazakami,
którymi ponoć upaciać się nie da i szczęśliwy na tle malowniczego
bałaganu z totalnym bajzlem na drugim planie. Nie… zdecydowanie ujrzałam
po prostu drania.
- A prawda, że super będzie, jak nasze kotki będą mieć dzidziusie? – zapytał zamyślony drań świadomy, że mu się przyglądam.
- Taaaa… – wyobraziłam sobie 12 kociąt w domu i swoje dziecko w ławach Akademii Geniusza. Za rok.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz