środa, 1 czerwca 2011

jest dobrze, czyli lewkonie i buty przy kawie z lodami

    Właściwie to czemu ludzie nie kupują sobie kwiatów tak na co dzień i po prostu? Toż to przyjemność ogromna, pachnąca i totalnie niepraktyczna. Mmmm... ślubny potrafił kiedyś kupować hurtowo od babin ze straganów nagietki i żonkile. Potem jednak przerzucił się na róże. A ja te nagietki i te żonkile najbardziej... I słoneczniki. Od zawsze żółte kwiaty mnie ujmują. Zapomniał? A im mniej one różane, tym szybciej mnie mają. No może z wyjątkiem piwonii, które za dwa dni zapełnią mieszkanie, jak co roku. Ale piwonie to piwonie i o nich dyskutować nie będę. Tak się ustaliło, przyjęło, więc je kocham miłością wzajemną, o ile kwiaty mogą coś więcej niż tylko wydzielać zapach i wyglądać. No dobra... wyjątek stanowią również herbaciane róże ogrodowe, które tylko dziadek potrafił znaleźć i przynieść w moje urodziny. Każdego roku tak samo pachnące i liczne. Pani w kwiaciarni zdziwiła się lekko widząc mnie dzisiaj wchodzącą, ale zanim zapytała o coś, co jej tam w myślach zaświtało, wyjaśniłam, że wiązankę na pogrzeb muszę. Babcia bowiem rano zadzwoniła, że siostra dziadka, że dopiero teraz zostali powiadomieni, że dobrze, że chora jestem i w ogóle, że jakbym mogła, bo dziadek to badyla jakiego kupi i co ludzie powiedzą. No to ciesząc się, żem chora jest, poszłam ja i drogą kupna nabyłam lilie białe z lewkoniami kremowymi, które pani ułożyła w wiąchę ogromniastą i pozbawioną szarfy, bo co jak co, ale ja szarf nie kupuję nigdy. Ślubny tymczasem, który dziadkowi niczego odmówić nie potrafi, wdział na się strój adekwatny. I pojechali. A ja słucham muzyki, piję kawę i jem lody śmietankowe i jest mi całkiem miło. Drań na wycieczce, truskawki w durszlaku, obiad w trakcie przygotowań, pachnący świeżymi ziołami. Całkiem niegłupie to chorowanie, ale jutro jednak już wracam do rytmu. W sobotę idziemy na bal. Uczniowie przynieśli mi w poniedziałek pięknie wykaligrafowane zaproszenie. Miłe. Tylko w co ja się ubiorę? Buty mam... Perfumy też. Nie jest tak całkiem źle zatem. Hm... w zasadzie to dobrze jest. klik

12 komentarzy:

  1. No tak, słoneczniki... Tylko powiedz, gdzie w naszym powiatowym one są, bo jak ja chcę kupić, to nigdy ich nie ma...
    Zdrowia życzę Sąsiadko :-))

    OdpowiedzUsuń
  2. No jak to gdzie Sąsiedzie???? ;) W kwiaciarni obok księgarni przy naszej dawnej kamienicy ;)))

    OdpowiedzUsuń
  3. moj slubny to wcale nie rozumie o co z tymi kwiatami chodzi:) nawet z rozy bym sie ucieszyla:) Juz mu to tlumaczylam kilka razy i zero efektow;d

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaproponuję perfumy i buty, tylko ;) ubiór na inną okazję oczywiście :))))) czarna mała :)))) Buziaki :) i Wszystkiego Najlepszego z Okazji Urodzin :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Aguś... buuuuuahahhahahahaa to bym dopiero wzbudziła sensację ;DDDD
    Dzięki wielgachne ;)))

    OdpowiedzUsuń
  6. Chciałabym, by moje ślubne szczęście przynosiło do domu chociaż róże, tak samo z siebie... Niestety trafiłam na absolutnie niekwiatowy egzemplarz... A słoneczniki są śliczne,niemniej miniaturki goździki wymiatają wszystkie inne :)Zdrówka życzę no i soboty udanej, a buty i perfumy... hmmm... dodałabym do tego jeszcze jakąś biżuterię ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. zamiast "Drań na wycieczce" przeczytałam "Drań na wycieraczce" i juz zaczynałam wątpić w twe podejście rodzicielskie;-)

    OdpowiedzUsuń
  8. a to same buty i perfumy nie wystarczą? nikt by takiego Twojego stroju nie zapomniał ;-D

    OdpowiedzUsuń
  9. Widzę, że w kwiatowej kwestii upodobania mamy jednakie: też lubię żółte, a róże tylko herbaciane. I jeszcze frezje lubię, i nasturcje, i goździki niepoprawnie sentymentalnie. I wszelkie polne kwitnące chwasty. Dla kontrastu w domu wszystkie, prócz jednego, mi nie kwitną.
    Jak tam, masz coś na ten bal dzisiejszy czy korzystasz z rad tutejszej większości? ;)
    Bawcie się!

    OdpowiedzUsuń
  10. ~ zbyt wielu mężczyzn nadal nie potrafi kupić żonie kwiatka bez okazji... ubolewam nad tym, gdyż i ja należę do tej grupy kobiet. A wystarczy tylko odrobina chęci czy dobrej woli...Pozdrawiam i zdrówka życzę.

    OdpowiedzUsuń
  11. Agnieszko, mogłabym tak czytać i słuchać Twych opowieści w nieskończoność...może uda się kiedyś w realu- nam nagadać do liku :)
    Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Jeśli miałbym być całkiem szczery, to wiekszość rzeczy, które nas otacza składa się z krepiny, tandetnej bibuły i baloników. Większość, ale nie wszystkie. O najważniejszych wspomniałaś :-))))
    /szczur z loch ness/
    Buziaki od nas dla Was
    :-)

    OdpowiedzUsuń