środa, 15 czerwca 2011

trudno powiedzieć o czym, ale musiałam napisać coś

- Mamusiuuu, a dasz mi jutro złotówkę? Bo wiesz co? Roksana jest chora na raka, ale nie ta nasza, tylko ze szkoły i były dziewczynki ze szkoły i zbierały i jutro też będą. Dasz mi? A co to jest raka? - powiedział drań na jednym wydechu.
Tak. Oczywiście dałam. Oczywiście się przejęłam. Oczywiście się zastanowiłam. Oczywiście nie wiedziałam, co mam odpowiedzieć. Bo raka, to takie coś, co trudno określić. A próbuję to zrobić od kilku dni. Boleśnie próbuję. Niby wiedziałam, niby się miałam czas oswoić, a jednak jestem jak ten drań. Ale bardziej świadoma. Zapadła ostateczna diagnoza. Wiedziałam, że kiedyś zapadnie. Ale w takich momentach zawsze się człowiek zastanawia, dlaczego to "kiedyś" staje się tym "już". Nigdy nie ma dobrego momentu. Nie... nie jest mi smutno. Nie jestem też zrozpaczona. Nie mogę płakać. Właściwie to sama nie wiem, co czuję. No poza tym, że mam nogi jak z waty i permanentny uścisk żołądka, odkąd ślubny zawiózł najszczęśliwszą i rodzica płci męskiej do instytutu. Zastanawiam się, czy mam siłę, aby zostać sama. Chyba mam. Ale na pewno nie mam jej na tyle, aby widzieć ból drania. To o niego jedynie mi chodzi. Nawet nie chce mi się o tym myśleć. W ogóle nie chce mi się myśleć o niczym. Najchętniej... Nie... nie ma najchętniej. Postanowiłam, że trzeba żyć, jakby nie było tej wiadomości. Tata postanowił, że wymazuje ją z myśli i po prostu się nie leczy. Jego wybór. Myślę, że dobry. A dzisiaj jest zaćmienie. I mam do opisania historię z tą małą kawką zaplątaną w winobluszczu na balkonie rodziców, którą rodzic mój płci męskiej wyplątał i wypuścił na wolność. I zakończenie przedszkola draniowego. Uroczyste i takie doniosłe. Się rozczuliłam. Pamiętam, jak go zaprowadziłam tam po raz pierwszy. I po raz drugi. I po raz setny. Duży taki już jest. A minęły tylko trzy lata. Chciałam zobaczyć zasłonięty Księżyc, ale nie mogę go zlokalizować na niebie. Zbyt widno jeszcze jest.

12 komentarzy:

  1. Smutny dzisiejszy post. Ja staram się nie myśleć o tych wredotach. Boję się tej raki - jak ognia!!
    Buziaki dla Was!

    OdpowiedzUsuń
  2. nawet nie wiesz jak bardzo cię rozumiem. Mój tata też. chyba do konca życia będe dziekowac pewnej pani doktor z medycyny pracy, ze mu dała zdolnosc na 2 miechy przy badaniach okresowych i wysłala do lekarzy, by zbadał dlaczego wyniki ma złe. No i zbadali. Białaczka. Zupełnie jak babcia kiedyś. Trochę inaczej, bo u taty po normalnej sledzionie widac, ze to poczatek początku, a u babci odkryli prawie na końcówce... teraz czekamy do początku lipca za wynikami szpiku. Albo się to leczy jesli trzeba, albo tylko obserwuje, jesli to jakis tam typ. W kazdym razie tata miał pecha tak samo jak babcia i znalazł się w tej grupie ludzi po 55rż ktorzy chorują. podobno nie jest dziedziczne, ale... To jak siedzenie na bombie zegarowej, która ma ten zegar poza zasięgiem wzroku...

    OdpowiedzUsuń
  3. Przykro mi. Wiem co czujesz. Moja mama odmówiła operacji ( miała raka piersi). Próżne były płacze, lamenty, błagania.... Zmarła nie na raka. Och...Takie życie. Trzymaj się Aga. Co ma być będzie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Aguś... od naszej wczorajszej rozmowy myślę... i chyba nie umiem powiedzieć nic... czasem trzeba pomilczeć. Do zobaczenia za kilka dnia...

    OdpowiedzUsuń
  5. mnie brak słów ...

    OdpowiedzUsuń
  6. Tulę Mocno...... nie wiem co napisać... słowa chyba są zbędne.... jestem z Tobą.... i z Draniem.... Uściskaj Tatę.... Ode Mnie...

    OdpowiedzUsuń
  7. Trudno jest się "oswoić" a tym bardziej pogodzić z tak poważna chorobą, zwłaszcza kiedy dotyczy naszych najbliższych...Przytulam mocno i życzę Ci dużo siły...

    OdpowiedzUsuń
  8. ~ wiadomość o chorobie, zwłaszcza taka, która powala na kolana,nigdy do najłatwiejszych nie należy.Nikt nie zrozumie decyzji,które czasem podejmujemy pod wpływem chwili,i choć bywa czasem,cholernie ciężko to nic na to poradzić nie możemy.Stała obecność i psychiczne wsparcie to jedyna pomoc, na którą możemy sobie pozwolić.Przytulam Cię Aga...

    OdpowiedzUsuń
  9. Mam to za sobą - chorobę i śmierć taty. To był bardzo trudny czas, ale - paradoksalnie - wspaniały. Bo nigdy wcześniej nie mieliśmy w rodzinie okazji, czy raczej bodźca, by okazywać sobie nawzajem tyle bliskości, zrozumienia - miłości...
    Ściskam Cię, Agnieszko

    OdpowiedzUsuń
  10. Jestem, przytulam i ciepło o Was myślę.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja nic o takich sytuacjach nie wiem, ale mogłabyś porozmawiać z moją Vice: Jej syn był w wieku Drania, kiedy Jej mama zachorowała...
    Trzymajcie się, Aguś.

    OdpowiedzUsuń