Trzy ostatnie tygodnie zlały mi się w zaledwie kilka dni. Drań w tym czasie skończył sześć lat i zdmuchnął dumnie świeczki na torcie, a ja po raz szósty odczułam wszystkie emocje, a przede wszystkim ogromną radość, że on jest. Jego druga jedynka dolna dołączyła do zbioru Zębuszki, a górna zbliża się do wyjścia z paszczy. Ogrywam chłopaków w Monopol zgarniając całą kasę, po raz kolejny czytam draniowi "Chatkę Pchatka" i chociaż znam ją na pamięć śmieję się w tych samych miejscach, w tych samych zmieniam głos i intonację. Kłapouchy nieustannie mnie bawi, Puchatek inspiruje, prosiaczek wzrusza. Praca pociąga mnie coraz bardziej. Odnajduję się w nowej sytuacji tak bardzo, że sama nie potrafię tego zrozumieć. Miłe, kiedy ktoś docenia nasze starania i zauważa efekty. Uczę się wielu rzeczy, o których wcześniej nawet nie pomyślałam. Ogarniam sferę dźwięku i parametrów. Tupię obcasami, ufam zespołowi i kontroluję ich pracę z uporem maniaka. Wdzięczna jestem, gdy ktoś bierze do korekty moje teksty, ponieważ ja już nie mam czasu nawet na swoje, a pamiętam, że jeszcze niedawno to właśnie miało być jedno z głównych moich zajęć. I dawało mi satysfakcję. Wszystko zmienia się jak w kalejdoskopie. Wreszcie ilinx działa bezbłędnie. A zawsze tego chciałam. Mnóstwo ludzi, dużo zdarzeń, jakaś polityka w tle i bezmiar kultury. Łapię się na tym, że chwilami mam na ustach bezwiedny uśmiech. To chyba oznaka szczęścia. Nie przynoszę pracy do domu. Przynoszę opowieści, ale i tak Internet wyprzedza mnie zawsze - zanim zdążę wrócić, mąż mój własny i osobisty ogląda efekty mojego dnia. Zabawa słowami i obrazem to jednak duża frajda. Jeszcze nigdy aż tak nie bawiłam się pracą. Teraz nadrabiam zaległości. I im bardziej jestem po humanistycznej stronie życia, tym bardziej uświadamiam sobie fizykę - wszystko jest względne, a dwa wymiary to po prostu za mało.
W środę zasiadłam na fotelu fryzjerskim mojej Aldonki i stwierdziłam, że dorosłam do Tycjana - ona zaś stwierdziła, że Tycjan właśnie z mody wyszedł i woli nie kombinować, bo i tak za kilka dni przybiegnę po swoją króciuńką fryzurę. Prawdopodobnie miała rację, ponieważ ja faktycznie czuję się niesamowicie lekka w tych krótkich włosach. W ogóle czuję się lekka. I wcale minie przeszkadza fakt, że spadł śnieg, a ja nabyłam czarny kapelusz z różowymi kwiatkami z filcu. Nabyłam też koszule w kratę i bransoletki w dziwnych kształtach. Cieszę się, że jutro sobota. W planach szaleństwa w parku, spaghetti i totalne nicnierobienie, a wieczorem studniówka. I nawet wiem, w co się ubiorę. To straszne, ale chaos to faktycznie początek uporządkowania sfer. klik
Hihi, a mnie Puchatek bawi, a Kłapouchy inspiruje i wzrusza;D No cóż, najwyraźniej zaniedbuję Prosiaczka;D
OdpowiedzUsuńNo, ale to jaki w końcu masz kolor czupryny?:D
Czupryna została potraktowana stałym od dwóch lat kolorem o magicznej nazwie cacao i ma długość dwóch centymetrów w najdłuższym miejscu.
OdpowiedzUsuńProsiaczka nie zaniedbuj, bo mu będzie przykro...i zmarzną mu uszka...
No dobrze, troche zadbam o Prosiaczka, ale na razię Anię z Zielonego Wzgórza odgrzebałam... i pewnie trochę mi to zajmie, bo czytam po angielsku...
OdpowiedzUsuńi tak się cieszę, że Ci dobrze w pracy... i zaraz sobie wygooglam co to ten ilinx ;]
hihihihihihihiiii Ania po angielsku brzmi miło, ale nie skupiaj się na Gilbercie za długo ;))
OdpowiedzUsuńgooglaj, googlaj ;)
PS. jak się tak cieszysz, to ja też się cieszę, że Ci sprawiam radochę :)
Nie skupiać się? Ech, to odbierasz mi całą przyjemność:P
OdpowiedzUsuńZielona
Jaka radość życia i zadowolenie z tego, co robisz przebija z Twojego tekstu... Widać, jakie ważne w życiu jest to, co robimy... Rób tak dalej. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJak tak czytam owe przypowieści, przychodzi mi na myśl, że chyba najważniejsze jest zachowanie proporcji i nie tak całkiem unoszenie się na rwącej fali, nad czym jak się zdaje panujesz.
OdpowiedzUsuńSerdecznie Pozdrawiam (y) z Loch Ness
szczur z loch ness
Witaj!
OdpowiedzUsuńSuper się czyta Twój post, emanujesz radością i szczęściem aż mnie się udzieliło:-)))
A tak w ogóle to widzę, że zmieniłaś pracę. Nie tęsknisz za poprzednią?
Też byłam na studniówce niedawno:-)))
Milego dnia i miłej zabawy!
Angelle
O, nie wiedziałem, że Drań ma urodziny. W takim razie uściskaj go też ode mnie, a i Margarytka pewnie się przyłączy :-)
OdpowiedzUsuńWłaściwie to co z tego, że wyszedł z mody, skoro akurat na niego byłaś gotowa? Mnie tam moda w ogóle nie rusza, a właściwie rusza mnie to, co w niej mi się podoba, reszta jest chłamem, ot co.
OdpowiedzUsuńNajszczęśliwszego dla Drania! :)
P.S. Wszystkie studniówki w powiatowym oblatujesz? Biedactwo ;p
Witaj.
OdpowiedzUsuńSzczęśliwe to Twoje życie, jak niezwykłą jesteś Ty sama :)
I ja mam krótką fryzurkę i nowy kolor :)
Ciepło pozdrawiam Ciebie i bliskich :)
czuć Twoje szczęście na odległość, cudnie:-))
OdpowiedzUsuńI jak po studniówce???
OdpowiedzUsuńZainspirowałaś mnie Chatką Puchatka, bo mam w swoich zbiorach, ale jeszcze Lence nie czytałam.... może już czas? ;o))
B :)) no ja wiem, wiem, dlatego piszę, żebyś skupienia na nim uniknęła ;)
OdpowiedzUsuńNino- to prawda :) życie powinno być przyjemność, a pracy poświęcamy dużą część życia...
OdpowiedzUsuńFalcon... ja w przeciwieństwie do powszechnie panujących trendów zawsze szłam pod prąd ;) co nie znaczy, że nie szłam naprzód;) czasem trudno orzec, który kierunek lepszy - zazwyczaj dobrze poznać teraźniejszość, żeby wiedzieć, jak ją przystosować ;)
OdpowiedzUsuńAngelle... tęsknię... bardzo tęsknię, ale sama wiesz, jaka jest sytuacja w oświacie, a ja nie lubię siedzieć i czekać aż spłynie na mnie dobrodziejstwo - trafiła się dobra propozycja, okazała się być lepszą niż sądziłam, mam nadzieję, że wrócę za 3 do 5 lat bogatsza o nową wiedzę i doświadczenia :) a może uda mi się te dwie prace połączyć...?
OdpowiedzUsuńSąsiedzie - uściskałam :)))
OdpowiedzUsuńTanyuśka... moja fryzjerka jest mądrą dziewczynką i chyba zdążyła mnie poznać na tyle, żeby odmówić mi przyjemności spełnienia kaprysu, ponieważ niby byłam gotowa na rudy, ale zaczęłam się wahać, więc może miała rację?
OdpowiedzUsuńOblatuję... jeszcze jedna zostawała i bal charytatywny... szok...
Dziękuję Morgano :) Niezwykły jest mój dzień pracy w towarzystwie urokliwych miejsc i wspaniałych osób. Przenoszenie tego na papier i kamerę to dodatkowa przyjemność :)
OdpowiedzUsuńJutka... i jaki ma zapach? bo ja zapachowiec jestem, więc i ciut ciekawa tego? Widziałam zdjęcie na nk - wyglądasz kwitnąco!! Ciesze się bardzo z tego :)
OdpowiedzUsuńKantadesko!! czas!! czas!!!! na Kubusia zawsze jest czas!! :))
OdpowiedzUsuń