niedziela, 16 stycznia 2011

Pani...

    ... od jakiegoś czasu zastanawia się, co zrobić z autografem. Niby trochę ciąży, ale jednak szkoda go. Doszłam do tego punktu, kiedy mogę z pełną stanowczością stwierdzić, że pisanie bloga po kilku latach staje się perwersyjnym zajęciem, które daje dziką radość. A to mnie przeraziło. I dlatego prawdopodobnie blog w jakiejś zmienionej formie zostanie. Ale czy zostanie pani? Obecnie pozwalam mu umierać śmiercią naturalną, jakich w zasadzie pełno tutaj. A przy okazji odkrywam masochistyczne zapędy mojej świadomości. Nie potrafię jednak pisać tak, aby nie napisać nic, a obecnie wolę nie być w miejscu, gdzie każdy może mnie znaleźć. Poza tym nie chcę naginać faktów i kluczyć ezopowo.
    ... pije drugą w dniu dzisiejszym kawę i z optymizmem w obserwuje statystyki, które spadają. A kawa jest pyszna. Zwłaszcza po studniówkowej nocy. Przede mną absolutnie leniwa niedziela gdzieś pomiędzy opowiadaniami Grabińskiego, obiadem gotowanym we trójkę, wieczorną, długą kąpielą i maratonem filmowym.

1 komentarz:

  1. Masz rację o Pani:) Mi szkoda mojego pierwszego bloga,który zawieszony istnieje gdzieś nad przepaścią. Wracam do niego często, bo szkoda tej "prawdy". Była piękna jakakolwiek była... Inne tak naprawdę, to już nie to. Bo gdzieś się człowiek "stwarza", potem już powiela nagannie. Twój blog jest fantastyczny, pisać trzeba to wiem, bo coraz bardziej mnie bolą palce... i nie-palce...Buziaki kochana. Jakkolwiek... Bądź. Fabiana

    OdpowiedzUsuń