Pani postanowiła kompletnie zaskoczyć powracającą zimę i zignorować ją zupełnie. Być może ona tego nie zauważyła, ale ja dzisiaj wybiegłam z domu w płaszczyku jasnym i cienkich kozakach. Bez kapelusza czy czapki. I z broszką w klapie płaszczyka. Filcową. Fioletową. Kwiatową. Zmarzłam. Nie dałam po sobie poznać ani najszczęśliwszej, ani draniowi, który mnie jeszcze śnieżkami w drodze z przedszkola obrzucił kilka razy (bo to frajda), ani ślubnemu. Kwiatek szczególnie podoba się dziewczynce, która już dzisiaj u nas została, bo "ciociu mogę?". Ciociu zawsze się zgadza. Właściwie to ona wie, że nie musi pytać. Za to mówi coraz więcej i śmielej i już jakby tak po prostu. Lubię czesać jej włosy i słuchać, jak wspólnie z draniem opowiadają sobie swoje światy. To dopiero trzy lata. A może aż trzy lata? Dla niej to połowa życia. Dla nas i krok milowy i chwila. Perspektywa trudna do określenia. Ale tata zaciera się jej już powoli w wspomnieniach, chociaż Ewa mówi jej o nim bardzo często. Drogi ponoć są śliskie. Nie wiem, czy jutro pojedziemy. Ślubny twierdzi, że moje zaklinanie pogody nic nie dało. Kiepsko... Zabawne, że ilekroć jedziemy sami, jedziemy po prostu tam, gdzie postanowiliśmy. Kiedy jednak dzieci zapinamy w fotelikach na tylnym siedzeniu, nagle intensywniej zauważamy pogodę.
Polubiłam kolor fioletowy. Zauważam to od kilku miesięcy i ciągle się nie mogę nadziwić. A najbardziej faktem, że zestawiam go z brudnym żółtym i szaro-zielonym. Najszczęśliwszą zauroczył dzisiaj naszyjnik z filcu i stanowczo oświadczyła rodzicowi mojemu płci męskiej, że w ramach dobroci tnie koszty na prezenty dla siebie od niego i nie chce niczego szlachetnego, bo filc jej tym razem wystarczy. Nie jestem pewna, czy spojrzała na cenę. Ale to znak, że ze mną nie jest źle. A poza tym jakby nie było genetyka to genetyka, dlatego zakupiłam dwie kolejne broszki. Ślubny chyba się cieszy, że mój urlop dobiega końca. Hm... klik
Witaj Agnieszko - dziękuję za odwiedziny! Przepraszam, ale dopiero teraz mam chwilę czasu aby wpaść z rewizytą. Przeczytałam kilka poprzednich postów i bardzo mi się podoba Twój styl pisania.Nie będę jeszcze komentowała, dopiero jak się zorientuję w całości. Powiem Ci, że i ja lubię kolor fioletowy, oprócz tego, że jest modny...ma w sobie coś z mistycyzmu a łączyć go można z innymi kolorami, dowolnie. Pozdrawiam. Petronelia11.
OdpowiedzUsuńAno tak, nostalgicznie i bezpretensjonalnie u Ciebie jak zawsze ... i zawsze zamykam drzwi zamyślona.....
OdpowiedzUsuńDonna
http://mi-sol.blog.onet.pl/
kiedyś Niepoprawna
Dobrze, że mówi, coraz więcej, śmielej, jakby z coraz mniejszym cieniem. Ile rzeczywiście pamięta trzylatka, ile w niej zostanie wspomnień odmalowanych jedynie opowieściami? Ale opowieść muszą być, jak najwięcej. Bo czy istotne skąd się wzięły wspomnienia, jeśli są? Czasem istotne, czasem wcale.
OdpowiedzUsuńJakieś takie wyjątkowo abstrakcyjne wydało mi się, że trzy lata mogą być dla kogoś połową życia.
Połączenie fioletu i żółci, ale nie brudnej, a najintensywniejszej, lubię. Bardzo :)
Przez chwilę pomyślałam,ze zima, jak zobaczyła ciebie w jasnym płaszczyku i lekkich kozaczkach, to uciekła , daleko, na biegun....
OdpowiedzUsuń***
Kupiłam sobie kurteczkę, jasną, wiosenna... Chcę wiosny!!!!!!
ehhhh :) ubieraj chociaż ciepłe reformy pod ten cienki płaszczyk :) :*
OdpowiedzUsuńfioletowy jest chyba modny ostatnio, co?;-) To ja dla "protestu" uderzylam w zielen;-) Taka trawiasta. No i chodze sobie po ulicach jak taka zielona łączka (no dobra, mam fioletowy szalik), ale przynajmniej ludzie sie do mnie usmiechaja. TO dobrze, bo ciagle sie tu czuje jak intruz:)
OdpowiedzUsuńPetronelia11: Dziękuję :) Miło mi Cię gościć u mnie. A co do fioletu masz rację - jest mistyczny i magiczny - widać go, trudno go nie zauważyć, a nie jest nachalny i rewelacyjnie się przy nim myśli :) Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńDonna... nie strasz mnie, że ja Cię nastrajam nostalgicznie, ponieważ to niczego dobrego nie wróży ;DD
OdpowiedzUsuńTanyuśa... dobrze, bardzo dobrze :) Opowiada nam różne różności i to sama z siebie, buzia jej się nie zamyka. Wcześniej była zamknięta i lekko wyobcowana. Chętnie z nami jeździła i przebywała całymi dniami. Podejrzewałam, ze potrzebuje domu, w którym jest tata i mama. A znajoma mogła chwilę odetchnąć podczas gdy dziewczynka była u nas. Do mnie zwracała się ciociu od samego początku i nie miała problemu z komunikowaniem swoich potrzeba, chociaż w zasadzie do tego ograniczały się nasze rozmowy. Rozmawiała jedynie z draniem i tutaj nie było żadnej różnicy między przed i teraz. Natomiast ślubny był dla niej barierą nie do przejścia - zwracała się bezosobowo, albo prosiła drania, aby coś mu powiedział, o coś poprosił. Teraz ta bariera znikła. Chyba coś się w niej przełamało. Miała 4 lata, gdy jej tata umarł. Przez pierwszy rok czekała, kiedy wróci. Napisałaś, że trudno sobie wyobrazić, że 3 lata to może być pół życia - masz rację. Powiem Ci Tanyuśka, że dzieciństwo powinno być piękne i pozbawione złych doświadczeń i emocji, a niejednokrotnie w tych małych główkach jest tyle bolesnych myśli, że człowiekowi łzy stają w oczach.
OdpowiedzUsuńDoDa!!!! to czarujemy dziewczynko wspólnie ;)))
OdpowiedzUsuńAguś... to jest myśl! takie wystające z falbanką spod spódnicy ;DDDDDD
OdpowiedzUsuńB :) hihihihihiii to wyglądasz jak krokusik ;DD ale to dobrze, bo wywołujesz u ludzi optymistyczne reakcje i zupełnie nie wiem, czemu czujesz się jak intruz (znasz teorię, ze jak my się czujemy, tak nas inni odbierają?)
OdpowiedzUsuńWitaj.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Vanessę :)
A Pani życzę, tylko miłych chwil w życiu, przeżywanych, jak do tej pory- w szczęściu :)
Pozdrawiam :)
Znam ta teorie, znam;-) Dlatego staram sie jak moge, zle jak sie nie rozumie ludzi na ulicy to trudno sie czuc na miejscu;-)
OdpowiedzUsuńDziś trudno byłoby ignorować zimę, gdy za oknem -18 st. Ale liczę na to, że to już ostatnie akordy tej lodowato-zimnej Pani:))) Agnieszko...naszyjnik z filcu? Jakoś nie umiem go sobie wyobrazić...Ale wierzę, że jest naprawdę oryginalny...Buziaki:)))
OdpowiedzUsuńPowinno, Aguśka! Powinno dzieciństwo być radosne, proste, banalne wręcz mimo swej magiczności. Choćby i takie, z którego nie ma żadnych wspomnień, byle nie takie, z którego wspomnienia bolą całe życie.
OdpowiedzUsuńMorgano: dziękuję z całego serca :)
OdpowiedzUsuńzielona: teorie warto na praktykę przenosić ;)))
OdpowiedzUsuńGenevieve :)) są super!! a zima mam nadzieję, że juz idzie do morza...
OdpowiedzUsuńTanyuśka: tak, tak powinno być... :)
OdpowiedzUsuń