poniedziałek, 14 lutego 2011

trzy sarny, zając i Madredeus, czyli pani dziwi się światu ze świadomością, że Sokrates miał rację

    Dzisiaj zaczęłam urlop, a drań ferie. Co prawda dziecko moje własne postanowiło pójść dzisiaj do przedszkola ze względu na walentynki, "bo mamusiu ta Leenkaa to wiesz..." Wiem, wiem. Poszedł. Był nawet bal walentynkowy. A ponieważ jednego chłopaka w domu miałam mniej, zaszalałam ze sprzątaniem i gotowaniem, zakupiłam dwa żakiety i okulary słoneczne, "bo kochanie zupełnie nie mam co na siebie włożyć wiesz...", a potem utonęłam w Marinie Zafona. Uwielbiam czytać jego książki. Uwielbiam Barcelonę widzianą jego oczami. Uwielbiam mieć wrażenie, że to wszystko jest namacalne. Chociaż właściwie to wszystko jest namacalne - jedno bardziej, drugie mniej, zależy tylko, co chcemy namacać.
    Czy pisałam już, że wpadłam w zachwyt i stoję między dwoma miastami, dwoma światami i jest mi dobrze? Minął kolejny tydzień. Pełen emocji, decyzji, dopinania programu, pisania artykułów na wczoraj, radości i przekleństw rzucanych pod nosem. Jeszcze dwa dni temu robiłam zapowiedź stojąc na deskach teatru, a dzisiaj siedzę na sofce, sączę ulubione i oswajam się z myślą, że mogę wyłączyć telefon i myślenie, ponieważ program wetknięty w ramy, tematy ustalone, teksty upchnięte w szpaltach, kwiatki podlane, znienawidzony Word zamknięty, słuchawki odłożone na miejsce.
... każdy mój dzień ostatnio to opowieść. Taka, która zaczyna się drogą przez las, a kończy różnie. Czasem przez las, czasem z nerwem, czasem z radością większą niż kiedyś bym pomyślała. W sobotę wracając do domu zobaczyłam trzy sarny przechodzące w poprzek mojej drogi i zająca patrzącego w światła samochodu podczas szybkiego biegu przed siebie. Zabawne. Zwłaszcza te oczy.
- Wiesz dlaczego kobiety mają w ciągu dnia tak dużo do zrobienia? - zapytał mnie ostatnio operator kamery - Bo w nocy śpią - odpowiedział chichrając się po pachy. Ja się też śmiałam jeszcze.
    Od października zaczynam kolejne podyplomowe. Tym razem muzealnictwo i ochronę zabytków. Tak wyszło. Po raz kolejny zauważyłam, że wystarczy czegoś bardzo chcieć, a wszystko biegnie już sobie właściwą dróżką. Wąską, ale miłą. Jak pomyślę, że swoje studia zaczynałam na kierunku łączącym historię sztuki i filologię klasyczną, mam świadomość ironii losu. Wracam do początku. A może potrzebowałam piętnastu lat, aby dojrzeć do tego, co intuicyjnie podpowiedział mi Kraków? Rozmawiałam wczoraj z Kajką. Nie potrafi mnie już zrozumieć. Ona ma męża, dziecko, pół etatu, właśnie kupione mieszkanie i brak marzeń. Wczoraj po raz kolejny uderzyła mnie świadomość, jak bardzo moja wizja świata oddala się od wizji moich licealnych przyjaciółek. Ja mam jeszcze czas i plany, one mają już wspomnienia. Nie zrozumiała mojego zachwytu nad tymi sarnami. A dla mnie to było niezwykłe: jadę samochodem, asfaltowa droga przez puszczę, wiek XXI, teren skażony wszystkim i trzy piękne sarny przechodzące z gracją przez drogę. Draniowi musiałam opowiadać kilka razy - za każdym widziałam fascynację w oczkach i ślubnego, który przysłuchiwał się uśmiechnięty twierdząc, że faktycznie musiało to być niesamowite. Było. Niesamowite jest również to, że od lat znam puszczę, ale poznaję ją dopiero teraz. I siebie. A myślałam, że się znam. Nigdy bardziej się nie myliłam. klik

27 komentarzy:

  1. i cudnie, bo marzenia trzeba mieć i móc odnajdować w sobie coś nowego:-)) Ja marzenia mam, ciągle:-) i nie muszą być one bardzo wyrafinowane, najważniejsze że są:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się Jutka :) A od marzeń lepsza może być tylko ich realizacja :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hihi, cos czuje, ze to "Nigdy bardziej sie nie mylilam" przyjdzie nam jeszcze nie raz w zyciu powtarzac.

    No i jakie to musi byc smutne - nie miec marzen.

    OdpowiedzUsuń
  4. przy takim spotkaniu kopytnym mozna najbardziej na świecie żałowac, że aparat został w domu...

    OdpowiedzUsuń
  5. oj podpisałam sie starą ksywką;))

    OdpowiedzUsuń
  6. A Ja bardzo dobrze Ciebie rozumiem :) i twój zachwyt :) :)
    PS: A zająca widziałam dwa dni temu :) i trąbiłam na szaraka, aby nie wybiegł na drogę i nie skończył jak pasztet :)

    OdpowiedzUsuń
  7. "Nie zrozumiała mojego zachwytu nad tymi sarnami" - skąd ja to znam :). Już nie mówię o sarnach, czasem sobie tylko o nich napiszę.
    Świetne wybory, zawsze jak Ciebie czytam obrastam w siłę. Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  8. A ja rozumiem Aguś ten Twój zachwyt :-)) Też mam czasem wrażenie rozmawiając z moimi koleżankami, że one już życie przeżyły, a ja się dopiero rozkręcam, zachwycam drobiazgami i mam głowę pełną marzeń i panów...
    I wiesz co, cieszę się, że tyle zapału, radości i planów masz na życie... nuda Ci nie grozi :-))

    OdpowiedzUsuń
  9. Każdy mój dzień też zaczyna się drogą przez las. Namacalną :)
    Sarnami się zawsze za to zachwycam pociągiem jadąc, też przez las. Wyglądam przez okno, a one stoją i czekają na mój zawsze tak samo ich wypatrujący wzrok.

    OdpowiedzUsuń
  10. i taką Ciebie uwielbiam !

    OdpowiedzUsuń
  11. Chcieć, to znaczy móc, powtarzam to wszstkim dookoła.A żeby chcieć, to trzeba marzyć, trzeba pragnąć, trzeba podejmować wyzwania i z "żywymi naprzód iść". Agnieszka! Ty broń Boże nie zakopuj się we wspomnieniach.

    OdpowiedzUsuń
  12. Czasami trzeba mi Agnieszko Twoich słów. Które jak zawsze, sens głęboki swój mają ukryty w zakamarkach Twojej duszy...Stawiasz na nogi moje myśli i doskonale mi z tym. Pozdrawiam serdecznie...

    OdpowiedzUsuń
  13. No popatrz ... trzy. Chyba wszystkie z całej puszczy :-) No i w jednym miejscu ... no ... no ... :-)
    Buziaki od Nas dla Was
    /szczurek/

    OdpowiedzUsuń
  14. Jutka :)) marzenia mogą być maleńkie i pozornie nieważne dla innych, a dla nas mogą stanowić wartość najwyższą. Każdą podróż zaczynamy od pierwszego kroku :) Ważne, aby je w ogóle mieć - Ty je masz - ja to wiem :)

    OdpowiedzUsuń
  15. B :)) to smutne i świadczące o tym, że w zasadzie życie przestaje być wartością. Co do tego, że stwierdzimy to jeszcze wiele razy... tak myślisz? Czy to oznacza, że mamimy same siebie, albo jesteśmy tak mało spostrzegawcze? ;) Strach się bać nas samych! ;DD

    OdpowiedzUsuń
  16. Przekoro!!! żałowałam :) prawdziwie żałowałam!!! a Ty dawaj znaki częściej co i jak :) no właśnie - jak dzisiaj?

    OdpowiedzUsuń
  17. Aguś!!!! hahahhahhahaaaa dopiero biednego zająca przeraziłaś tym trąbieniem, albo siedział biedny przy drodze i myślał, że jakaś narwana jedzie ;)))) Wiem, ze mnie rozumiesz, wiem i dziękuję CI za to :*

    OdpowiedzUsuń
  18. Virginio :) dziękuję Ci za te słowa. Wiem, że masz ogromne serducho dla zwierzaków i za to cenię Cię ogromnie. A kto potrafi ulitować się nad nimi, potrafi zachwycić się światem. Póki jeszcze jest :0 Trzymam kciuki za pomyślność adopcji piesków - maile już rozesłałam.

    OdpowiedzUsuń
  19. Tanyuśa :) sarny są piękne, prawda? i takie jakby nie z tego świata. Można na nie patrzeć i patrzeć i zawsze się ma świadomość, że one patrzą na nas jeszcze bardziej. I są niezmiernie szybkie w swojej powolności pozornej.

    OdpowiedzUsuń
  20. DoDa - ja bardzo lubię wspominać, ale robię to zawsze w kontekście robienia nowych planów :) chcieć i móc to dwie zasady naszej egzystencji. Czasem mam jednak wrażenie, że tylko niewiele osób o tym wie.

    OdpowiedzUsuń
  21. Majeczko... to bardzo miłe co piszesz - dziękuję :) Ja za każdym razem, kiedy piszę coś na blogu, mam w sobie dziwną mieszaninę chęci napisania wszystkiego i świadomość, że w gruncie rzeczy to co piszę jest naiwne i trochę głupie. Tyle razy usłyszałam już, że nie trzeba aż tak cieszyć się ze wszystkiego, ze wreszcie zaczęłam to ignorować, a życiem cieszyć się każdej minuty. Uwielbiam twoją delikatność w pisaniu i dystans do świata, bo dzięki temu wiem, że to co piszesz jest prawdziwe. Na wielu blogach tego brakuje :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Falcon!!!!!!! Ty mnie nie dżaźnij!!!!!! ich tam musi być więcej :) ja nawet mam teorię, że dziewczyny sobie postanowiły skoczyć w gości, albo do chłopaków ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. Aga :) Ja tam dlatego zająca to chciałam Dobrze :))))))

    OdpowiedzUsuń
  24. "stwierdzimy to wiele razy", bo chyba nikt nie ma takiej wyobrazni zeby mniej wiecej przewidziec, co go w zyciu spotka.

    Nie wiem tez, czy to chodzi o to, ze zycie przestaje byc wartoscia, czy ze ulega jakiemus dziwnemu przedefiniowaniu. Staje sie zbiorem krotkoterminowych celow: zrobic jutro A,B,C i polozyc sie spac.

    OdpowiedzUsuń
  25. B... masz rację - system wartości uległ drastycznej zmianie, a życie stało się serią krótkoterminowych decyzji, które poniekąd wynikają z braku stabilizacji. Moi rodzice robili plany na lat 30, ja robię plany na lat 5, bo nie mam gwarancji, że sytuacja nie ulegnie zmianie. A jak widzę te 5 to i tak dużo. Popatrz dziewczynko jak wiele ludzi nie ma stałej pracy, własnego mieszkania i umowę najmu na rok, a co za tym idzie możliwości planowania nawet remontu, zakupu mebli itp., a co tu dopiero mówić o planowaniu przyszłości dzieci czy swojej własnej. Do tego religia, etyka, moralność stają się hasłami słownikowymi podobnie jak szczerość, empatia, bezinteresowność. Znak czasów...?

    OdpowiedzUsuń