czwartek, 10 listopada 2011

"Oddychaj. Świat poczeka."

    ... zatem odpoczywam i słucham "Madame Butterfly". Tak. Tak obrzydliwie jawnie i głośno. Chociaż dla świata zupełnie cicho, ponieważ przez ogromne i szczelne słuchawki żaden akord nie wydostaje się na zewnątrz, nie umyka, zostaje tylko dla mnie. W pracy. Świat niech czeka. Niech odpocznie i on. Ostatnie dwa tygodnie były przecież zarówno dla mnie jak i dla świata istną miazgą. O ile pierwszego dnia myślałam, że miałam czołowe zderzenie z tirem, drugiego natarł na mnie rozpędzony pociąg z ogromnym składem. A potem uzbroiłam się sama. Poniekąd w cierpliwość. Na pewno w obojętność. Ale przede wszystkim w pewność, że mój świat to ja i egocentrycznie zaczęłam obcasem omijać ciała i cielska porozrzucane w bezładzie papierzysk, dokumentów, argumentów i płaczów ponoć też będących argumentem. Pojęłam, że nie mam swojego demona. Nic nie siedzi mi na plecach i oślizgłym głosem wcale nie próbuje szeptać, że powinnam się bać i w trwodze popełniać głupstwa i słowa. Mój świat to ja. Rewelacyjnie mi z tą myślą.
Kawa wróciła do łask. Ela właśnie zawiadomiła mnie, że z jej piersiami jest dobrze, a nawet lepiej, niczego w nich nie ma niepokojącego, a Magda z entuzjazmem w głosie zapiszczała przez telefon, że u niej a i owszem, jest. Nie w piersiach i nie guz, ale w brzuchu i pięciotygodniowy maluszek. Cieszę się podwójnie. Mój zespół jest moim zespołem. Nadajemy wspólnie. Wspólnie tworzymy i dysharmonię, nawet w tej chwili. Ja mam operę w słuchawkach, do programu podkładany jest motyw z Matrixa. Zabawnie patrzeć na to z boku. Na boki jeszcze bowiem czasami spoglądam. Ale za siebie już nie. O mostach można pisać wiele. Kiedyś je paliłam. Potem mi przeszło. Teraz wróciłam do starych zwyczajów. I tak jest dobrze. Chociaż może nie jestem przez to poprawna politycznie. Wolę jednak być niepoprawna niż nijaka.
Dranisko ujmuje mnie swoim zapałem i zaciętością walki. Już pojął, że po drugiej stronie kortu stoi przeciwnik i, aby go zmęczyć i pokonać, musi podkręcić piłkę. Uwielbiam patrzeć, gdy dobiega do niej, odruchowo układa symetrię cała, przyjmuje idealną postawę i z impetem odbija piłeczkę, a wzrokiem śledzi ruch przeciwnika. Jest moim prywatnym igrzyskiem, którego potrzebuję. Co jest chlebem? Chyba też on.

6 komentarzy:

  1. czyli dzieje się dużo jak zawsze:-) Pozdrawiam ciepło w jesienny, wietrzny wieczór

    OdpowiedzUsuń
  2. "Świat to ja" - to są stwierdzenia z gatunku tych, których co niektórzy nie pojmą za skarby :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Trudno jest brać na swoje plecy cały świat...to raczej jest nie do udźwignięcia...Agnieszko...odpoczywaj, relaksuj się, ciesz się pozytywnymi wieściami...Od czasu do czasu trzeba się trochę wyłączyć i naładować akumulatory...Ściskam Cię i przesyłam ogromnego buziaka:)))

    OdpowiedzUsuń
  4. "Wolę być niepoprawna niż nijaka" - tak, myślę, że pożyczę sobie to Twoje zdanie. Bo do podobnych egoistycznych, jak niektórzy mylnie myślą, wniosków doszłam już dawno. Jednocześnie ufam, że w związku z tym nie zachowuję się jak pępek świata, bo te ostatnio drażnią mnie bardziej niż zwykle.

    OdpowiedzUsuń
  5. Masz rewelacyjny sposób pisania prozą, która jest jak biały wiersz. Tyle niedomówień miomo braku wielokropków, tyle metafor, i wszystko takie płynne. Rewelacja
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj
    Kolejny piękny w całej swej wymowie- post :)
    Pozdrawiam Ciebie i bliskich- najserdeczniej :)

    OdpowiedzUsuń