czwartek, 26 czerwca 2008

zmowa

    Coś się dzisiaj wszyscy zmówili na mnie chyba... Kama śmieje się, że ze mną to wszystko możliwe i wszystkiego spodziewać się po mnie można - również tego, że na blogu opiszę to i tamto. Podłota mi wyrzuty robi, a potem informuje, że to tak dla sportu było, bo on manipulant jest. Ważne spotkanie ni z gruszki ni z pietruszki przekładają mi na... sobotę. W dodatku magiczna milczy, ale za to pisze do mnie JohnyViagra i zostawia niejako anons towarzyski. Ślubny śpi i przez sen gada. Ale żeby to jeszcze pikantnego coś... A on normalnie same tabelki i dane. Sprawa urzędowa natomiast, którą w sposób seksistowski do przodu pchnęłam, takich ruchów nabrała, że w lipcu mam akt notarialny i dużo kasy do wyłożenia.
Operator sieci komórkowej mojej się uparł i dzisiaj do mnie ktoś dzwonił z dziesięć razy, proponując to samo, co mi i za pierwszym i za dziesiątym razem nie odpowiadało. Ale nadal żadnego smsa nie przysłał Krzyś...
W dodatku drań nie chciał iść do fryzjera, bo bał się, że pani, której nie znał źle mu włosy obetnie, ślubny obciął się na trzy milimetry, a ja nie wiem, czy obciąć się, czy na blond zrobić i czy w ogóle robić coś...

Sen mój za to poszedł sobie gdzieś, gdzie bawi się pewnie całkiem nieźle. Mną również... Ech... w dodatku kawy mi się chce, ale to już byłaby perwersja... Chyba...
klik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz