- Mamusiu!!!! Mamoooo!!! - wrzasnął do mnie rozemocjonowany drań z odległości jakiś dziesięciu metrów, kiedy akurat spędzaliśmy miłe chwile koło fontan.
... a taki krzyk i takie podniecenie zapowiadają zazwyczaj dość spektakularne wydarzenie...
- Śopać mamusiu!!! śopać - i tu wskazał rączką - ale ta pani ma duzie cycy!!! mamusiu śopać!!!! - no zauważyłam... i ja i reszta ludzi, którzy spędzali czas równie miło.
Na początku to nawet próbowałam udać, że drań ma coś innego na myśli, ale kiedy trzyletni fascynant kobiecej anatomii zapytał, "ci jestem gucha, ci co" , to już mogłam jedynie dołączyć do publicznego rozbawienia się...
Wstyd, nie wstyd... Dziecko świat werbalizuje i cieszy się z nowych odkryć... Trochę się jednak zakłopotałam, chociaż nie tak bardzo jak właścicielka owych, w której przez dłuższą chwilę walczyły zawstydzenie i radość, ponieważ niedaleko grupka chłopców siedziała, a wiadomo: dobra reklama nie jest zła...
Drań zrobił furorę, właścicielka prawdopodobnie również. Kiedy jednak zdziwiony drań, któremu zwróciłam cichutko uwagę, że tak się nie robi odpowiedział, iż przecież on mówił do mnie tylko, przypomniało mi się...
... jak to moja współlokatorka z pokoju w akademiku każdego wieczora robiła dla swojego oblubieńca prawie-striptease w oknie... I jak to za nic sobie wytłumaczyć nie dawała, że oprócz jej wybranka widzi ją co najmniej połowa mieszkańców akademika na wprost naszego...
No cóż... świat dziecka i świat studenta jest jednak równie beztroski ;) klik
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz