piątek, 20 lutego 2009

taaaak...

    Piątek!!!! Taaaak... Nastał wreszcie i nareszcie. Nie żebym takiego na ten przykład czwartku nie lubiła. Lubię. Lubię również ja i wtorek i poniedziałek (o! ale ten jakby trochę mniej...) i środę też lubię. Ale piątek to ja jednak lubię najbardziej.
A te dni to właściwie tak szybko się zmieniają, że czasem to przez chwilę nie wiem, który z nich aktualnie jest. Praktykantka za to sumiennie przypomina mi w takich wypadkach, że dziś jest dzień taki to a taki, a zajęcia mam w sali tej czy tamtej. No przecie ja to intuicyjnie wyczuję po chwili zaćmienia, a poza tym widzę przecież, która klasa czeka i skleroza u mnie w powijakach dopiero, więc jakoś tak nadgorliwa ona jest chyba?... No tak... dobrze, że ja sekretarki mieć nie muszę, chociaż chwilami to bardzo by się przydała, ale taki oddech tuż za mną to jest potworny jednak. Taaak... "Wyjmij Grzesiu tę książkę spod pupy i racz napisać pracę klasową samodzielnie" mówię dzisiaj do Grzesia, a on i ona stają w szranki, kto minę głupszą zrobi... No ja to nie wiem... toż widać było, że Grześ książkę ma i do celów niecnych użyć ją spróbuje... Taaak... Pątek zatem mam. Ale mi dobrze! klik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz