środa, 21 kwietnia 2010

niedługo zamieszkam w teatrze (chyba) (jak tak dalej pójdzie)

    To, że pani płacze, stało się hitem dzisiejszego spektaklu. Ze śmiechu oczywiście. Nie wytrzymałam. Ale jak tu wytrzymać, kiedy ogląda się spektakl według Gombrowicza, a jego samego darzy się tyle miłością absolutną, co rezerwą potwornie denerwującą. No ale śmieszy, bo jak ma nie śmieszyć? A skoro śmieszy i się rozumie, to emocje puszczają. Puściła bowiem dzisiaj dyrekcja moje drugie klasy do teatru. Tak ad hoc co prawda i według mojego założenia, że tabula rasa zapełniona będzie najpierw wrażeniami pierwszymi i drugimi pierwszych, a dopiero rzucę ich na życiorys, dzienniki i tekst. I jak to zwykle bywa u mnie w takich wypadkach, pokierowałam ich swoimi emocjami. Kochają Gombrowicza niektórzy już, a pozostali cytują. Nawet stwierdzenie Grzesia, że facet był jeszcze bardziej zwalony niż on, czyli Grześ, było na miejscu, a i fascynacja lękiem przed upupieniem, którego praktycznie uniknąć się nie da, tudzież koniecznością dupy tak po prostu, przed którą w efekcie się ucieka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz