... jak nic! No nie da sie tego wytłumaczyć inaczej. Tetryczeję i starzeję! Przekonałam się o tym dzisiaj dobitnie...
Wyszłam z dwulatkiem po południu na spacer, żeby chociaż trochę powietrza złapał. Powietrze złapał, a i mróz złapał - ale nas, a nie my jego. Nosy nam zmarzły, dłonie mimo rękawiczek również. Zimno i mroźno przeraźliwie. Wzięłam w końcu dwulatka na ręce, żeby buzię w moją kurtkę wtulił, bo nosek jak pomidor, a policzki nie lepsze.
No spacer taki bardziej wyczynowy miałam znaczy... Kto się przeszedł, ten się przeszedł...
Idę, dźwigam, patrzę... a tu idą sobie tanecznym krokiem panny ze szkoły średniej. Chyba już ze średniej. Idą roześmiane, rozgadane i... rozebrane. Czapek nie uświadczysz, szalik zbędny, rękawiczki obciach. No dobra... to zdzierżę. Ale widać dziewczyny gorące, bo kurtki rozpięte, żeby brak bluzek pokazać. Bluzki nieistniejące prawie - wszak Wigilia dzisiaj była w szkołach, więc się towarzystwo zestroiło jak należy z tej okazji. Kurtki do pępka, spodnie do bioder... Plecy z zimna czerwone...
Akurat zadzwoniła najszczęśliwsza, telefon wygrzebałam, a rodzicielka własna pyta się mnie, co słychać. A tu słychać to niewiele, ale widok niezły. No to opisuję. No i jak do tych nerek gołych doszłam, to tej duuuużej pupy jednej w tych za ciasnych spodniach ściśniętych paskiem metalem nabijanym pominąć nie mogłam.
I sama już nie wiem, czy ta golizna w taki ziąb, czy te stroje na szkolny opłatek, czy te wymiary w tych rozmiarach tak mnie ujęły...
No ja wiem, że młodość ma swoje prawa. Ja to wiem, ja to rozumiem. Ja to na co dzień mam nawet...
Tylko ja dziwnie taka zrzęda zgryźliwa... I to mnie najbardziej zaniepokoiło...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz