... i na każdym kroku...
Dzisiaj wybrałam się z dwulatkiem na spacer, robiąc przy okazji drobne zakupy i rekonesans w temacie prezentów. I już rozumiem doskonale, dlaczego magia świąt do mnie jeszcze nie dotarła...
Powiatowe jest szare i ponure. Brak słońca, brak śniegu, brak mrozu potęguje szarość budynków i uwidacznia brak ozdób świątecznych. Nie ma dekoracji ani na deptaku, ani na witrynach sklepowych. Nie ma na ulicach Mikołajów. Jest szaro i smutno. A smutek miasta jest spotęgowany ludzkimi indywidualnymi smutkami.
Mało kto idzie uśmiechnięty. Niewiele osób wygląda na szczęśliwych. Wiele par idzie gdzieś w milczeniu śpiesznym krokiem, albo w rytmie sprzeczki. Większość ludzi idzie szybko, z pochyloną głową i smutnym wyrazem twarzy.
Widziałam starszych ludzi kupujących na zeszyt w sklepie mięsnym. I tych w każdym wieku w kolejce do lombardu. Widziałam przy stoisku warzywno-owocowym matki tłumaczące dzieciom, że ananas to ozdoba, melon to takie coś, a słodycze przecież Mikołaj im przyniósł... Widziałam małe dzieci wpatrujące się w zabawki na wystawie sklepu, które nie są dla nich. I te większe dzieci też widziałam. I ich oczy... One już wiedzą, że patrzeć nie ma co na te cuda.
Widziałam nawet więcej, niż byłam gotowa zobaczyć.
Szare to moje powiatowe. I smutne ogromnie. Zwłaszcza przed świętami...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz