Jest taka piosenka: klik..., bez której nie była ważna żadna impreza z moich lat licealnych i studenckich. Taka, którą ślubny śpiewał głośno ze swoimi kolegami. Taka, po której zawsze pili toast i mówili, że tą właśnie chcą na swoim pogrzebie.
Zawsze śmiałam się z nich...
Dzisiaj płaczę. Jutro po raz pierwszy usłyszę, jak ją jednemu z nich śpiewają... ale nie na imprezie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz