Ostatnio przede wszystkim marznę. Okrutnie marznę. A marznąć to ja nie lubię. Oj baaaardzo nie lubię. Wyciągnęłam już golfy. Na noc zakładam ciepłe skarpety. Wczoraj wdziałam rękawiczki. Normalnie koniec świata. To jest alogiczne. Ja tak nie chcę. No nie zgadzam się wręcz i jestem w stanie się nawet oflagować!
Poza tym w ten piątek ma wesele magiczna, a za tydzień w sobotę Ania... I jak ja w tych sukienusiach tak będę... marznąć...?
PS. W przerwach między jednym marznięciem a drugim to ja pracuję. Tzn. pracuję, a w przerwach marznę. Chociaż... w zasadzie to i marznę i pracuję cały czas. Niech już ten wrzesień się kończy i niech już będzie termin złożenia całej biurokracji. No i niech ja mam to już z głowy. Taaak... odnośnie tego też mogę się oflagować... Przynajmniej cieplej mi będzie.
klik
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz