sobota, 25 października 2008

po

    Jestem. Cała i zdrowa. I nawet nie tak bardzo zmęczona. I zadowolona. Było super. I na części oficjalnej, i tej oficjalnej dużo mniej. Zabawne tylko, że ta druga w konwencji weselnej się toczyła, ale niech będzie... Jakiś czas temu nauczyłam się poddawać klimatowi zabawy - dużo milej wtedy człowiekowi i zabawa staje się całkiem niezła. A jak do tego wszystkiego jest jeszcze ulubione, kominek i wesoła ekipa świętujących, to po prostu musi być rewelacyjnie. I tak też było. Obcasy jakimś cudem nie mają zdartych fleków, bo i muzyczka fajna była, chociaż co jakiś czas hiciorem przeplatana...
Natomiast zasadność owego ślubny mi przed chwilą wytłumaczył - że to niby takie ku pamięci o tych, co to w domach pozostawieni zostali było. Może to i tak... Zmyślne, zmyślne...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz