Pani dzisiaj odchudziła się o jakieś 10 kilogramów...
A tak! Co się będę ograniczać? Jak już, to porządnie...
Otóż... kiedyś usłyszała pani, że prasowanie odchudza... A ponieważ "drugim z moich ulubionych zajęć domowych jest prasowanie - pierwszym natomiast jest bicie głową w futrynę do utraty przytomności", prasowania u mnie nie brakuje. Ja wiem, że systematyczność w tej dziedzinie byłaby rozwiązaniem, ale ja to jedynie wiem...
No i tak sobie prasowałam dzisiaj przez jakieś trzy godziny, słuchałam sobie klik i zastanawiałam się, dlaczego ślubny musi nosić koszule... I skąd właściwie ma ich aż tyle? I dlaczego wszystkie parą trzeba brać, bo inaczej trudno się prasuje... Potem zastanawiałam się, dlaczego do prasowania mam dwie sterty - jedna z ubraniami drania, druga z ubraniami ślubnego i dlaczego nie ma mojej sterty... I tym sposobem te trzy upojne godziny minęły mi nawet miło, tym bardziej, że stałam przy otwartym balkonie, a balkon mam od strony zachodniej, więc w słońcu pełnym stałam.
A i na balkon miło było popatrzeć kątem oka, ponieważ dzisiaj pani urządziła balkonu sprzątanie... Bez rękawic... Róże przesadzone, torfem dopieszczone, donice umyte, wykładzina wyczyszczona.. I w tym ferworze sprzątania balkonu, przyszło mi do głowy, żeby umyć styropian, którym donice były obłożone... Umyłam... Pani by nie umyła? Umyła pani, umyła... Gołymi rękoma umyła...
Teraz pani kremuje po raz setny dłonie i właśnie opowiada ślubnemu, jak to słuchała sobie dzisiaj dłuuuugo r.e.m.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz