Zaczęło się niedzielne popołudnie. I jak to zazwyczaj w niedzielę bywa - trochę senne i jakieś takie ciszę przed burzą wydarzeń nadchodzącego tygodnia zapowiadające.
A ja od wczoraj mam głowę nabitą dajmonami i pyłem...
Tak, dobrze napisałam: dajmonami i pyłem. Obejrzałam bowiem wreszcie "Złoty kompas". Baśniową przygodę. Bardzo baśniową i bardzo chwilami realną, chociaż umiejscowioną w świecie alternatywnym, gdzie ludzkie dusze przybierają postaci zwierząt i stają się dajmonami.
Baśniową atmosfera stworzona jest dzięki olbrzymiej erudycji kulturowej autora, odwołującego się do archetypów Junga, gnostycyzmu, filozofii i teologii.
Lewituję zatem między światami, sięgam po Junga na nowo i zastanawiam się, jakiego dajmona bym miała...
Miło mi dzisiaj jakoś tak... Wieczór natomiast spędzę przed "Kronikami Spiderwick".
Ale się fantastycznie klimat mi wypełnia :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz