Niedziela słoneczna i miła. Zapach placka ze śliwkami i cynamonem mieszkanie całe wypełnił. Dwulatek i mężuś bawią się w budowniczych. Budują dom z klocków - dwa piętra, duży balkon, schody, z ogrodem i placem zabaw. Dom koniecznie z kominem, z którego dym ma lecieć. Natomiast w ogrodzie muszą rosnąć maliny.
Dwulatek werbalizuje zatem swoje marzenia, które zrodziły się w nim na wakacjach.
No i teraz to już mężuś do muru został mocno przyparty i zmuszony do realizacji planu domu białego z okiennicami i strychem.
Piękne dwie znowu o panu kotku marzą i o klocki się ocierają ku uciesze malucha, albo wydają z siebie dźwięki zastanawiające... Gdybym była panem kotkiem, raczej bałabym się...
A ja oddech łapię i odpoczywam. Lubię to zawieszenie weekendowe, kiedy razem jesteśmy i czas płynie jakby wolniej, emocjami przesycony i dźwiękami głosów naszej trójki. Kiedy cynizm mi się stępia i nie muszę się spieszyć. Jak ja lubię te chwile nasze odpoczynku wspólnego...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz