" Stwarzanie światów! Nie ma nic prostszego. Podobno wytrząsa się je z rękawa. A po co? Żeby nacieszyć oko migotaniem, kiedy wznoszą się ku światłu, drżące jak mydlane bańki. Potem pochłania je ciemność. Kiedy wzlatują, to tak jakby już spadały. Ale czy nie są piękne? Powołuje się je bez głębszej myśli i rzuca w pustkę od niechcenia, a zbawić ich nie ma komu."*
Dawno nie przeczytałam tak pięknego tekstu. Dawno żaden tekst nie zakiełkował we mnie tak głęboko, poruszając wszystkie pokłady delikatności myśli i wrażliwości lirycznej. Dawno żaden tekst nie zmusił mnie do refleksji i kontemplacji skierowanej w głąb siebie...
Co ja bowiem niby robię dniami całymi? Okazuje się, że stwarzam światy wytrzepując je z rękawa. Faktycznie - nic prostszego. Światy stwarzam i buduję myślami i marzeniem. Słowami, obietnicami, zabawą...
Teraz muszę zacząć je... zbawiać... Zacznę od tych najprostszych, najmniejszych, żeby nabrać wprawę przed tymi dużymi, co migoczą tęczą.
*Magdalena Tulli, Tryby, Warszawa 2003
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz