Głowa boli mnie potwornie od wczorajszego wieczora. Może to ciśnienie, może coś... Nie wiem sama, ale boli obrzydliwie.
Przyjechał dzisiaj dziadek-pradziadek. Niby czemu nie miałabym się własnemu dziadkowi na ból głowy poskarżyć...? No niby czemu nie? No to się i poskarżyłam... Hm... i to był zwrotny moment w moim życiu... Tak... od tego mojego poskarżenia się na ból głowy nic już nie będzie w moim życiu takie samo...
Jak tylko bowiem dziadek usłyszał, że boli mnie głowa, wpadł w złość i zaczął tonem podniesionym wyjaśniać mi, skąd się to bierze.
Ale człowiek jest głupi - ja się chciałam do neurologa wybrać, a tu własny dziadek wie, co robić należy. I po co bym tam szła? Pewnie badania robić bym musiała i jeszcze jakieś leki by mi przepisał! A tu takie proste wytłumaczenie jest... Bardzo proste, bo jak to dziadek powiedział: "Wy to się za dużo myjeta. Zwłaszcza te głowy myjeta. I po co tak często je myjeta. A jak już umyjeta, to po co z domu wychodzita? No i po co je tak wietrzyta? Jak ja byłem w twoim wieku, to się człowiek pod studnią optoknął, albo w rzece popływał i zdrowy był."
No... nie mam żadnych argumentów na zbicie tego, co dziadek powiedział... Fakt niezaprzeczalny, że ma lat osiemdziesiąt pięć, śmiga wszędzie i wszystko sam załatwia w urzędach i nigdy nie chorował - gdyby nie liczyć nogi przestrzelonej w czasie wojny, która utrudnia mu chodzenie, byłby okazem zdrowia...
Hm... tylko do rzeki mam daleko, a i o studnie w powiatowym nie tak łatwo... Chociaż, chociaż, coś mi w głowie świta z taką jedną...
No i po co mi te olejki wszystkie? Ha! od jutra będę się optokać jeno...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz