Jak pani się przestawia organizm na czas letni i spać pani nie może, to wtedy wszystko jak na złość idzie... Chłopaki usypiają wcześniej, w telewizji albo gołe panie, albo telesprzedaż, ewentualnie ślubne pogotowie i powtórki. I w takich chwilach się pani zawsze waha, czy wstać i poprasować, czy może wziąć koc i iść na sofkę poczytać książkę, którą dzisiaj wypożyczyłam z biblioteki. Ale przecież na sofie w nocy, to jak na wygnaniu, natomiast w sypialni oświetlenie skąpe - a niech już ślubny śpi. Ponoć musi. I nawet koty jeszcze do mnie nie przylazły. Bestie... tylko usnę to się zaraz pojawią nad głową i za plecami.
Normalnie szok... Weny do pisania też nie mam, za to okularów do czytania jeszcze nie zamówiłam, chociaż już je na nosie mieć powinnam, pić natomiast mi się nie chce... A tak to miałabym pretekst, żeby wstać i coś zrobić.
No i ile można w nocy siedzieć i dziubać korektę?... I ile można tych e-booków czytać? Bezduszne takie. Można jeszcze co prawda informacje przejrzeć, ale o tej porze to dowiem się co najwyżej ploteczek o gwiazdach filmowych i niekoniecznie ploteczek ze świata polityki. Co z resztą o tej porze obchodzi mnie tak, jak zeszłoroczne projekty sukienek koktajlowych. Mogłabym jeszcze wprawdzie zahaczyć myślą o przemeblowanie mieszkania, które odbywać się u mnie będzie w piątek. Podobno... Wszystko jednak jeszcze może ulec zmianie, toteż się i nie nagrzewam. Baaa... nie próbuję nawet jeszcze manewrować z meblami, żeby w piątek mieć więcej czasu, a to już jest oznaka mojej cierpliwości wielkiej i opanowania.
Hm... czy aby na pewno nie chce mi się pić i czy aby na pewno nie dam rady spędzić chociaż godziny na wygnaniu pod kocem...?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz