niedziela, 6 lipca 2008

pani...

    ... jest dotleniona, opalona, bez kleszczy. Ale i zmęczona nadmiarem świeżego powietrza też pani jest.
W dodatku pani jest obecnie szwargocząca po niemiecku i na każdym kroku w owym języku mówi. Sześć lat niemieckiego nie używałam...
Ale jest lepiej, niż byłam skłonna przypuszczać. Chociaż świadoma braków jestem również.

Weekend minął mi miło, rodzinnie, w ciszy i na werbalizowaniu świata w języku innym niż ojczysty. Dziwne nieco uczucie. Zbyt dużo czasu jednak upłynęło i to, co kiedyś oczywiste, stało sie teraz egzotycznym... Drań przyglądał mi się uważnie, robił wielkie oczy i chwilami chciał płakać, bo nie wiedział, o co mi właściwie chodzi.

Uff... od piątkowego wieczoru ślubny ma urlop. I tak jeszcze przez dwa tygodnie będzie. Drań przeszczęśliwy. A ja już powoli nie ogarniam w domu żywiołu...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz