czwartek, 31 lipca 2008

Pani...

    ... dzisiaj w lekkim pośpiechu musiała się naszykować do wyjścia. Pośpiechu w sumie to pani by nie miała takiego dzisiaj, gdyby wczoraj pani sąsiadki nie zagadnęła, czemu jej bliźniaki do drania pobawić się ostatnio nie przychodzą. Miła być chciałam i uprzejma... No to sobie dzisiaj rano sąsiadka z dziećmi przyszła i na kawę. A kawy pani nawet spragniona była dość bardzo, chociaż nie takiej, jaką zaserwować mogła. Rano sobie bowiem kawę zrobiłam, mleko wlewać zaczęłam, a tu mi chlup i zsiadłe mleko, które dzięki konserwantom zsiąść się nie powinno w żadnym razie, do kubka kawy wpadło. W dodatku takie kupione wczoraj i w lodówce trzymane bez otwierania wcześniejszego.
I jak sąsiadka moja po godzinach trzech poszła, to ja jak ta ze smyczy spuszczona pod prysznic pognałam. A jak już pod prysznic się wsadziłam telefon trzymając w zasięgu ręki, ponieważ niejako spóźniona byłam, to z tego zaaferowania nie spojrzałam, jaką buteleczkę szamponu otwieram i dopiero jak mi dziecinnie i oliwkowo zapachniało, do przytomności umysłu wróciłam...
W zasadzie to mnie tak różne przypadki losowe spotykają ostatnio (jak choćby ten, że się własnym, osobistym, od lat wielu używanym dezodorantem poparzyłam), że oliwka na włosy wylana wcale abstrakcją dla mnie by nie była. Ale tym razem oliwki nie użyłam, tylko szampon dziecinny i... I teraz niech się wszystkie inne szampony skryją pod ziemię. Dawno tak błyszczących i miękkich włosów pani nie miała, które się ułożyć dają i jakieś takie subordynowane w ogóle są i ładne takie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz