wtorek, 20 lutego 2007

grypa, kankan, czy Grek Zorba?...

    W zeszlym tygodniu czułam się źle, potem zaczęło mi przechodzić. Potem poszliśmy na wesele. A od wczoraj czuję się... No wlaśnie... Nawet trudno mi opisać, jak ja się właściwie czuję... Mężusiowi powiedziałam, że czuję się, jakby mnie coś pożarło, przetrawiło i wypluło. To chyba najlepszy opis mojego stanu. Wczoraj nabyłam specyfik pomagający przy przeziębieniach i grypie i zatrzymalam tym samym coś, co się próbowało ze mnie wydostać i teraz jest fatalnie. Mam katar, ale nie mam, bo udrożniłam nos, mam kaszel, ale nie kaszlę, bo mi nic w plucach nie zalega, nie mam gorączki, bo termometr wskazuje 35,7 - i ani drgnie. Chce mi się kaszleć i kichać i siedzi mi coś w płucach i sama nie wiem, co to takiego. W dodatku w glowie mam karuzelę i jestem super osłabiona. Dopóki nie zaprotestowałam, że się źle czuję i nie nakrzyczalam na meżusia, a potem na najszczęśliwszą, traktowali mnie jak zdrową rybkę. A ja ledwo żyję! Chcę do łóżeczka i lulu. I chcę się wygrzać i chcę herbatkę z cytrynką. I lulu... Najszczęśliwsza dzisiaj pognala do domku, bo się z koleżanką umówiła i nie miała jak odwołać, ale jutro z rana samego ma z odsieczą przybyć, a dzisiaj w celach opieki nad synową przybędzie droga. No to się wyleczę... Nie ma co... Mężuś obiecał mi pomoc załatwić. Myślałam, że urlop weźmie, a on na mnie drogą nasyła! Pomoc, pomoc... No tak! Zakupy zrobiłam już dzisiaj takie, że do końca tygodnia starczy, w domu posprzątane i wszystko pozalatwiane, więc wyłazić nie mam już gdzie i po co.
Oj... jak mnie wszystko boli. I nawet nie wiem, czy to grypa, czy kankan i Grek Zorba dają mi w kości?...
A! zapomniałabym! Reklamy kłamią!!! Jedna saszetka leku na grypę i przeziębienie wcale nie stawia od razu na nogi...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz