czwartek, 8 lutego 2007

wirusowe współ-odczuwanie

    Wczoraj odwiedziła mnie Agata. Nie-magiczna. Pokonala 103 km w śniegu komunikacją pks, ale zrobiła mi wielką niespodziankę i sprawiła wielgachną radość. Dwulatek też był ucieszony, ale jest jeszcze bardzo osłabiony i markotny, więc dzikich szaleństw nie było... Ha! udało się pogadać bez nadzoru i podsłuchu mężusiów naszych kochanych. Oplotkowałyśmy wszystkich, kogo się dało, opowiedziałyśmy sobie przebieg ostatnich sześciu tygodni, czyli od ostatniego spotkania, no i oczywiście poruszyłyśmy stałe tematy, które stanowią podwalinę każdej dyskusji.
Ale miło... Trochę rozrywki dla ducha w taką smutną aurę i kiepściutkie samopoczucie...     Dzisiaj dwulatek słania się ciut mniej niż wczoraj, ale nie je nadal nic. Chociaż wczoraj na pytanie co by zjadł, odpowiedział, że zjadłby dużo pizzy i do picia zażyczył sobie pa (czyli piwa). No cóż... chodzi nadal głodny, owych bowiem rarytasków nie dostał.
My natomiast stale nie wychodzimy z podziwu, skąd on ma takie zachcianki, jeśli my stanowimy parę bezalkoholową? Postanowiłam nawet prześledzić zachowania całej rodziny i niech no ja tylko dorwę te geny odpowiedzialne za niektóre zachowania dwulatka!... Nawet w sobotę, jak leżał ledwo żywy i przeokropnie zmarowany, podniósł łepek z podusi jedynie na dźwięk reklamy piwa. No i podniosł tę głowinę nieslychanie energicznie... Oj będziemy mieli ancymonka...
    Paskudna ta pogoda. A fuj!... Wszyscy wokół mają swojego prywatnego wirusa. Albo grypa, albo wirus jelitowy, alboco... Właśnie dowiedzialam się, że Karolina rozłożona przez zapalenie pluc leży w łóżeczku, a Agata wczoraj źle się poczuła i dzisiaj już ma sensacje żołądkowe. Jak miło!... Przynajmniej wszyscy czują to samo...
Wirusa złapała chyba również moja paprotka. Im bardziej się wszyscy nią zachwycali, tym bardziej schła. Natomiast dzisiaj wycięłam kolejne suche gałązki i tym sposobem zostało jej ich zaledwie kilka. Albo się podniesie, albo muszę jej zrobić sia do śmieci. Jednak paproć nie jest kwiatem stworzonym dla mnie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz