środa, 14 lutego 2007

ostatni stopień do jawnej głupoty

    Humor mam dzisiaj już nieco mniej złośliwy. Poprawa nastąpiła zapewne po wczorajszym wyjściu z domu na morowe powietrze i zakupieniu kilku niezbędnych do życia rzeczy. Już mam w czym iść na wesele i jestem zadowolona z zakupu, a nastrój poprawiłam sobie dodatkowo kupieniem dwóch książek w ulubionej księgarni.
    Najszczęśliwsza przyszła wczoraj zgodnie z umową i po szybciutkich ploteczkach czmychnęłam z domu. Zakupy zaczęłam od sklepu pani Marylki z bielizną i odzieżą damską, żeby popierać małe sklepiki, ale poza rajstopami nie nabyłam nic, bo nic nie odpowiadało mojej wizji. Potem weszłam do eleganckiego salonu z ubraniami damskimi wszelkiej maści i natychmiast zakręcily się obok mnie dwie kobietki, które wypytały o moje potrzeby. Jakież one miłe były i jak bardzo starały mi się pomóc! Już nawet bym uległa i zrujnowała się finansowo, ale niestety sukienka, która jako jedna jedyna mi bezwarunkowo pasowała, była końcówką kolekcji i egzemplarzem w jednym rozmiarze. W zasadzie wszystko było w niej ok, tylko wykrój pod pachami zbyt mały i mnie ocierała. No cóż... rozmiar to rozmiar. Tym sposobem nie nabyłam tam nic i poszłam dalej. Naprzymierzałam się jak nienormalna i w efekcie wyłuskalam to cudo cudeńko. Ładne...
A przechodząc obok księgarni zobaczyłan rekalmę, że kupując dwie książki, druga jest tańsza o trzydzieści procent... No i jak z tego nie skorzystać? Przecież trzydzieści procent mniej to prawie jak za darmo i dopiero po wyjściu zorientowałam się, że za książki zapłaciłam tyle, co żakiet, który mi się podobał, ale postanowiłam być mądra i go nie nabywać... No widać mój realizm jest bardzo względny, a księgarnie na mojej drodze to ostatni stopień do jawnej głupoty.
    Wczoraj najszczęśłiwsza poprosiła o sprawdzenie w internecie informacji dotyczących - nomen omen - schizofrenii. Oj... czyżby miała jakieś podejrzenia? Na wszelki wypadek objawy przeczytałam dokładnie... Nic z tego! Schizofrenia mi nie grozi. To jedynie ewidentna głupota i nuda przeogromna czynią ze mnie potwora... ;)
    Dzisiaj znowu wiosna. Na termometrze widzę osiem stopni na plusie... Oj, oj, oj... Jak dwulatek zje śniadanko i nabierzemy większej ochoty, wybierzemy się na spacer i pojdziemy do najszczęśliwszej, której trafił się tydzień wolnego. Chyba najszczęśliwsza nie odpocznie sobie na tym urlopie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz