piątek, 9 lutego 2007

piątkowe myśli o wszystkim

    Wczoraj wieczorkiem zadzwoniła moja droga teściowa. Już nawet zdążyłam sobie pomyśleć, iż zapewne poinformuje mnie, że już do nas wychodzi i tym sposobem spędzę miły wieczór z dwoma mamusiami jednocześnie. Ale nic bardziej mylnego! Droga wypytała o nasze zdrowie przy okazji pytania o zdrowie dwulatka i zbolałym głosem oświadczyła, że załapała się i ona na tegoż wirusa. No i podejrzenie padło bladym cieniem na nas oczywiście. No bo nikt inny w jej otoczeniu do tej pory nie wirusował. Mężuś potem podsumował tę wiadomość, że jeśli do tej pory nikt, to teraz wszyscy w otoczeniu drogiej przez te cierpienia przejdą i wcale się nie przejął. Ja za to mam lekkie wyrzuty sumienia, bo przyjechała z misją ratunkową, a sama się rozłożyła. Dziwnym trafem (a właściwie szczęśliwym trafem!) najszczęśliwsza jest na to odporna. Może dlatego, że więcej z nami przebywa i nasza flora bakteryjna obca dla niej tak bardzo nie jest? Oto zagadka wielka! Dzisiaj z rana zadzwoniłam do drogiej, coby się o zdrowie wypytać. I tak teraz nic nie pomogę, ale chociaż slowem wesprę... Widać drobnoustroje szaleją i dobrze się mają i oby się zbytnio nie rozpanoszyły po rodzinie mężusia, bo za tydzień na wesele idziemy i wszyscy powinni się gotowi do zabawy stawić na godzinę 18 w kościele.
Oj... no właśnie... wesele... Już sen z powiek spędzać zaczyna. Mężusiowi, bo prezent trzeba sprawić, albo kasiorę dać, a mężuś nie wie co wybrać. Ja swoje zdanie (jak na wszystko ;)) mam, ale niech sam postanowi. Mnie, bo ubrać się w co nie wiem. I jak przy takich to okazjach mogę powiedzieć, że tak naprawdę, to nie mam co na siebie wlożyć, bo poprzednie kreacje się przecież nie nadają... Dwulatkowi, bo w domku zostanie z najszczęśliwszą i doczekać się już na taką swobobę nie może i zapewne planuje jak to babę Anię zmusi do rozniesienia misiolandii... Tak więc tydzień napięć przed nami. A kreacja w głowie mi świta, tylko, czy znajdę takowąż bez problemu? No i czy buty pasować będą, a szal nie okaże się nagle potrzebny? Tego żaden mężuś pewien być nie może, a mój mężuś w szczególności... A ja siedzę w domku z dwulatkiem jeszcze obolalaym i nie mogę pochasać w sklepach w poszkiwaniu czegoś, co mnie rzuci na kolana...
A tak poważnie, trochę się martwię tym maluchem. Dzisiaj w nocy minie tydzień, jak się biedulek rozchorował. Gorączki nie miał. Po drugiej dobie sensacje ustały, ale nadal jeść nie chce i bardzo osowialy chodzi. A brzuszek ma obolały biedulek i czasem go zaboli mocno, bo przybiega i o masowanie brzunia prosi... Do lekarza się z nim nie wybieram, bo jakieś okropne wieści z przychodni odochodzą o przeróżnych chorobach, zmutowanych wirusach, wysokich gorączkach i tlumach chorych maluszków. Ale martwię się i bacznie drania obserwuję.
    Przejrzałam wlaśnie swoje dwa pozostałe blogi. Interpretacje traktuję sama po macoszemu. Jakoś już na pisanie trzeciego i w założeniu obszernego z przemyśleniami bloga czasu mi braknie. (Co mężuś przewidział...) W wierszach maluśko komentarzy, więc nadal poglądu nie mam, czy te moje wierszydła nadają się do czytania. A może to wlaśnie jest oznaka, że kiepskie jak nieszczęście? Chciałam najpierw stare powpisywać, zanim obecne opublikuję, ale chyba nie odważę się jednak... Ale do komentarzy chyba w ogóle szczęścia nie mam, bo i tutaj nie za wiele ich się pojawia... Coż takie moje pisanie bezentuzjastyczne widać jest.
Kawkę sobie zrobiłam mężusiową - mocną, sypaną, bardzo słodką i absolutnie dla mnie niewskazaną... Może humor mi się poprawi, jak mi ciśnienie ciut w górę się przesunie? A właśnie... A propos ciśnienia... Zdawałoby się, że wszelakie sprzęty potrzebne do życia i te zupełnie zbędne, znajdują się już w naszym domku, ale teraz mam nowy cel: zdobyć stary barometr i zegar wiszący z wahadłem. Nabędę bez zastanowienia, jeśli uznam je za cudo pasujące do nas i mieszkanka.
Przemyślenia  mi  myśleć właściwie i logicznie nie dają, bo tyle ich się ciśnie do rąk pykających na klawiaturze, że chyba zmykam więc nabrać dystansu i ocenzurować :) a może napiszę jeszcze cosik potem...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz