wtorek, 13 lutego 2007

złośliwości kilka przy okazji wspomnień wesel czaru...

    Do wesela zostały cztery dni, a ja nadal nie mam się w co ubrać ;) Najszczęśliwsza przybędzie za jakieś trzy godziny, to może uda mi sie czmychnąć do sklepów. Oj! im bliżej do wesela, tym mniej mi sie chce iść.W sumie wszystkie one wyglądają tak samo kiczowato... Może dla młodych nie jest to aż takie idiotyczne przyjątko i dla rodziców też nie, ale zawsze nawet przy najlepszych chęciach organizatorów wda się jakiś kicz Mniejszy lub większy (czasem nawet ogromny). Potem wspomina się wlaśnie te cuda weselne. Przynajmniej ja i mężuś ze ślubów znajomych pamiętamy głównie takie atrakcje niestety... Na przykład różową bibułę i białe baloniki na tle brudnych zółto-zielonych olejnych ścian remizy strażackiej, czy rozrzucone platki róż przy wyjściu z kościoła, po których młodzi mieli iść, a w efekcie wdepnęli w kałużę... Wymęczone gołębie, które zostaly wypuszczone z klatki przed domem weselnym - niby to na szczęście, a młodzi obawiali się, aby szczęścia namacalnego na ich strojach nie było... Itd. itp. Kiczu nie było chyba jedynie u Pawlaków... Ale oni akurat nawet nie starali się kiczu wykluczyć i nie przerysowali scenerii tym sposobem. Nie było czerwonych serduszek na odrapanych ścianach, czy baloników pod okopconym sufitem... Tak! U nich było ok. A u nas nie było nic, bo przerażeni landrynkowością i jarmarcznymi cudeńkami postanowiliśmy, że u nas wesela nie będzie... Było tylko przyjęcie u nas w domu dla najbliższej rodziny. No i tym sposobem zaistnial konflikt z teściami a potem rodzinką. No bo jak to... Ale z perspektywy czasu rodzice są szczęśliwi, że nie muszą do dzisiaj kredytow spłacać, a my zadowoleni, że nie musieliśmy męczyć się do rana z tłumem gości i mogliśmy spędzić ten dzień bardzo miło.
Ach! W sobotę musimy się nastroić na malinową przesadę... Ciocie, jak wszystkie coicie w takich sytuacjach będą w fioletowych lub seledynowych kreacjach z fryzurą obowiązkowo utrwaloną trwałą ondulacją na przyktótko obciętych włosach, panny (które obowiązkowo będą uciekać przed złapaniem wianka) będą w kolorach czerwieni, coby kobiecość podkreślić, a fryzury w kok wyglądać będą jakby u tego samego fryzjera wszystkie były... Młoda będzie szukać męża macając uszy, a młody żonkę znajdzie obmacując nogi panien (znajdzie oczywiście za drugim albo trzecim razem) - ku uciesze gawiedzi... Stawiam na baloniki róż i srebro. Co jeszcze? No oczywiście orkiestra będzie odpoczywać wtedy, gdy wszyscy będą się bawić w najlepsze. Może nawet jakiś wujek w białych skarpetach do ciemnego garnituru się trafi? A! no i młodzi oczywiście będą się krepowali całować przy gorzkiej wódce... A fe! paslkudztwo i przecież nigdy jeszcze tego nie robili! No cudna to wszak impreza, cudna... A może tym razem będzie miło? Może po stronie udanych wesel będzie i to, oprócz Pawlakowego oczywiście? Chciałabym, bo przecież chodzi o dobrą zabawę, a ja niestety w kiczu się gubię okrutnie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz