Zapisałam dwa miesiące temu dwulatka do biblioteki. Toż niedługo dwulatek trzylatkiem będzie, a wiek przecież do pewnych przywilejów zobowiązuje...
A tak poważnie, od jakiegoś czasu dwulatek nie chce już książek z obrazkami. Czasem tylko sam je sobie bierze i ogląda. Chce natomiast zdecydowanie, aby mu czytać opowiadania, czy baśnie.
Czytamy zatem codziennie przed snem wieczorem i przed spaniem w dzień. Czytam mu często rano, jak się obudzi i czasem jeszcze w ciągu dnia, gdy przerywa zabawę, a prosi o książkę.
Niestety nie sposób je wszystkie nabyć...
No i tak co tydzień wypożyczamy coś, co starannie sam sobie wybiera. Pani go pyta czy chce o tym, czy o owym, a dwulatek podejmuje decyzję.
Ostatnio bibliotekarka poleciła mu książkę Katarzyny Kotowskiej "Jeż".
Rzecz przepiękna i bardzo mądra. Bardziej jednak dla dorosłych niż dla dzieci...
Autorka opisuje małżeństwo, które stara się adoptować dziecko. Opisuje również, jak ci ludzie przygotowują się emocjonalnie. A gdy już chłopczyk zostaje adoptowany, jak oswajają siebie nawzajem, natomiast swoje uczucia i myśli wyważają odpowiednio.
Mnie książka zachwyciła!
Dwulatek słuchał jej w wielkim skupieniu. Potem poprosił o ponowne przeczytanie. Następnego dnia chciał posłuchać jej znowu. I tak jeszcze razy kilka... Za każdym razem tekst na bieżąco komentował. Zwracał uwagę na to, że on ma dom tu, że ma mamę i tatę. Zauważył, że chłopczyk w książeczce płacze, a on nie. Cały czas identyfikował się z chłopczykiem z książki. Co i trudne zapewne nie było, bo obaj mają tyle samo lat i takie samo imię...
Po kilku czytelniczych sesjach przy "Jeżu" dwulatek zaczął wszystkim opowiadać, że jest taki chłopczyk w bajce, który jest smutny, nie ma mamy i płacze.
... od kilku dni natomiast dwulatek płacze przez sen i cały czas upewnia się, że on ma mamę...
A ja mam nauczkę, aby książki, których nie znam, samej sobie przeczytać najpierw... Chociaż "Jeża" akurat polecam każdemu rodzicowi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz