piątek, 16 listopada 2007

teściowej oswajanie

    Teściów się raczej nie wybiera. Chociaż trafią się i tacy, co to małżonków pod kątem ich rodziców znajdują. Jednak i w tym wypadku zapewne nie o charaktery owych idzie.
Tak więc dostajemy szczęście z całym dobrodziejstwem inwentarza. No i rób sobie z tym człowieku, co chcesz...
Trzeba się docierać, jak to zwykle w relacjach międzyludzkich bywa. Trzeba, ponieważ nawet jeśli przez lata przedmałżeńskie niby się i z nimi dotarło, to związku legalizacja dziwną u nich zmianę w rysie charakterologicznym  wprowadza.
Czasem jest lepiej, czasem gorzej. Z reguły jednak płaszczyznę porozumienia znaleźć można.
W sumie to i ja to rozumiem poniekąd - no przyjdzie mi dziewczę do domu, syna uprowadzi, myśli przewrotnych do głowy nawkłada, on niby w transie i jedynie dziewczęcia słucha, a ja tracę prawo głosu decydującego... Ups... rzecz straszliwa faktycznie. No utraty prawa głosu decydującego w istocie nie zniosę...!

Czasem jednak nie o docieranie się tylko idzie, ale o oswajanie z przyzwyczajeniami swoimi i stylami życia. Mogą to być drobiazgi w stylu kawy w filiżankach. A czasem mówienie wszystkiego z dziecięcą szczerością.
Wielokrotnie już miałam wrażenie, że Droga moja ma mnie za nierównoważoną werbalnie i słuchać mnie rady nie daje. A jak milknęłam, to znowu jakby obrażona wychodziła... No co ja poradzę, że słowa tak jakoś same mi się na usta pchają. A i czemu mam nie mówić o tym i o tamtym i czuć się skrępowaną skoro toż rodzina ponoć?

Ostatnio jednak wpada do mnie znienacka Droga i od progu o różności wypytuje. No prowokuje mnie normalnie, myślę sobie. A ona nic tylko siada, o koniaczek prosi (bo zimno okrutnie) i mówi: mam niusy!! nawet nie uwierzysz jakie! No bo tak się jakoś w te nasze ploteczki wciągnęłam - dodaje.

Ha! niech mi teraz teść mój drogi powie, kto w tej rodzinie lubi dużo i o wszystkim mówić :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz