wtorek, 6 listopada 2007

Z magiczną...

    ... się dzisiaj widziałam... Niektórzy już wiedzą, że z magiczną łączy mnie wiele. Przede wszystkim przyjaźń, która niedługo ćwierć wieku świętować będzie i mimo, że próbom odległości i czasu poddawana była przez lat zbyt wiele, przetrwała na dojrzałości zyskując. Z magiczną łączy mnie również mentalność i świata odbieranie, celebrowanie uczuć i szczerość.
No łączy nas również firma, która otwieramy, ale głównie łączy nas nić porozumienia, co linie czasem podobna.
Niektórzy wiedzą o magicznej również i to, że tarocistką jest uznaną i umiejętności nadprzyrodzonych posiada ciut wiele...
Wbrew pozorom nie stawia mi Arkanów dnia każdego. W zasadzie to cztery razy do tej pory... Raz pierwszy wtedy, gdy dopiero wiedzę zgłębiała i stanowczo oświadczyła, że weterynarzem nie jest mi być pisane... Dwa lata temu horoskop astralny dokładnie potwierdziła co do słowa, a potem przy zdrowiu mamy na duchu podtrzymała.

Dzisiaj na mój widok karty sama wyjęła ze skrzyneczki i świecę zapaliła i... rozedrgała mnie słowami...

Tarocistom złych wróżb mówić nie wolno... Ale i ja te karty już dzięki niej kojarzę... I Agatę znam zbyt długo, żeby wyrazu oczu jej nie zauważyć...
Nie były karty łaskawe dziś dla mnie... I chociaż świetlaną przyszłość i duże bogactwo i firmy powodzenie wskazują i córeczkę w przyszłości trzyletniej i szczęście... to zdrowia najszczęśliwszej nie widzą i pokazać niczego dobrego dla niej nie chciały...
I nie zamydli mi oczu magiczna, że karty to karty jedynie... a prośbę by mama na zdrowie uważała bardziej nie jako pogodne "do zobaczenia" odebrałam...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz