poniedziałek, 26 listopada 2007

kobiecie dogodzić jednak niełatwo...

    ... ale jak już coś mi się spodoba naprawdę, to stała w uczuciu jestem przez czas dłuższy...
    Od wczoraj nosiło mnie, aby dzisiaj perfumy nabyć. Zupełnie nowe, inne, takie nie-moje. A nosiło mnie okrutnie. Zupełnie jakbym całkiem nowego zapachu na sobie do szczęścia i życia potrzebowała...    
Dziwnym zbiegiem okoliczności śnieg, deszcz, wiatr i wszelkie niesprzyjające spacerom zjawiska atmosferyczne, nastrajają mnie do najdzikszych pomysłów. Nie ma więc się czemu dziwić, że gdy tylko zaczęła się śnieżyca, dwulatek zaczął piszczeć z radości, że pójdziemy... Poszliśmy.
Weszłam do perfumerii i... No i już wtedy dziewczyny w niej pracujące się zorientowały, że ten dzień nie będzie dla nich najłatwiejszy...
Zawsze trzymałam się zasady, że wypróbowuję jednego dnia dwa zapachy jedynie. Do dzisiaj...
Dzisiaj bowiem pachnę cała i wszędzie i w każdym miejscu inaczej.
Moje ukochane perfumy mnie odrzucały, a wszystkie pozostałe były za słabe, za mało słodkie, ze zbyt małą ilością piżma, albo jeszcze coś i wszystko na nie.
Odstawiając Organzę i Coco, wybrałam zapach delikatny, który jednak najintensywniejszy mi się teraz ze wszystkich wydaje i niemalże po skórze mojej chodzi, nęcąc nos i myśli.

Siedzę i się delektuję... sobą. I czuję, że się zmiany wielkie szykują, skoro skóra moja ph zmieniać zaczęła.
A może po prostu łagodnieję?...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz