wtorek, 31 maja 2016

pajęczyny i truskawki

    Właśnie zdjęłam pajęczyny z laptopa wsadzonego na dno szuflady. Nie był używany od czasów niepamiętnych. Ten mój. Tysiąc aktualizacji, przeglądarka wymagająca odświeżenia, myszka działająca ospale... Spojrzałam, co wrzuciłam do zakładek. Lata świetlne. Spoglądam na pulpit i widzę coś, o czym albo już nie pamiętam, albo to już nie ma znaczenia. Kliknęłam na bloga, ogarnęłam ostatni wpis. Dobrze, że to był ostatni wpis. Nie mam już pajęczyn w zakamarkach myśli, więc po co mi one tutaj. Kilka miesięcy, a zmieniło się wszystko. Wraz z nowym rokiem zaczęłam nową pracę. Jest inaczej. Myśli mam spokojne. Odpowiedzialność za słowo ogromna, ale sama jestem sobie recenzentem, a to i wyzwanie i wygoda. Koty też już nie mam. Brak futrzaka obok, nie będę ukrywać. Ból? Tak, to też. Za nami kilka wyjazdów. Za nami również wylot drania do Madrytu i powrót szczęśliwy, choć w czasie trudnym do zaakceptowania ze spokojem. Wróciłam do okularów. Zapuściłam włosy do ramion, zaczęłam je podpinać i obcięłam na krótko. Co jeszcze? Od wczoraj sezon na truskawki u nas rozpoczęty. Są przesłodkie i mają tę nutkę kwaskowatości. Uwielbiam. Poznałam ostatnio kilka osób, które sprawiły, że chyba mam ochotę wrócić do pisania. Może też dołączyć do grupy literackiej. Powoli. Może. Teraz są truskawki. Są pyszne. klik