Byłeś w poprawnej odległości ode mnie... A jednak zagęszczone podnieceniem powietrze iskrzyło.
Czułam twój oddech na karku, ramionach i plecach, których nie zdążyłam w porę przykryć, zasłaniając sweterkiem bluzkę na ramiączkach.
Czułam oddech, jego ciepło i... gęstość. Gęstość myślami zwielokrotnioną. Myślami, które o mój kark się obijały.
- Niesamowity... zawsze tak tu wszystko wygląda? - Stanąłeś tuż za mną. Zasłoniłeś mnie zupełnie. Ciepły prąd przebiegł mi wzdłuż kręgosłupa...
Nie odwróciłam się, żeby spojrzeć ci w oczy.
Nie chciałam potwierdzenia, że patrzysz.
Nie chciałam potwierdzenia, że patrzysz.
Bałam się, że włosami połaskoczę twoje usta.
Nie mogłeś opanować głosu. Przymykałam oczy i wsłuchiwałam się w ciepły, rozedrgany tembr, w którym brzmiał wyraźnie nieudolnie ukrywany erotyzm.
Nie mogłam opanować lekkiego drżenia rąk, gdy podnosiłam filiżankę...
***
Taak... dzisiaj piłam z tobą najbardziej podniecającą mnie kawę... w najbardziej nierealnym na spotkanie z tobą miejscu.
Faktycznie... mam niesamowity widok z okna. Zwłaszcza jeśli spojrzę w nie twoimi oczami.
powiatowe, dawno temu