czwartek, 18 grudnia 2008

bumtararabum

    Pani jest właśnie po wigilii dla rady pedagogicznej, a jutro czekają mnie cztery następne. Wigilie, nie rady oczywiście. Każda klasa bowiem szczęśliwie / pechowo (niepotrzebne skreślić) ma swoją o innej godzinie, a od każdej klasy dostałam zaproszenie i od każdej to zaproszenie wypadało przyjąć. A ponieważ z pustymi rękoma iść nie wypada, to dzisiaj pani kupiła rózgi. Babina na rynku się ucieszyła, że jakaś wariatka wór rózeg od niej nabyła, a ja to się dopiero jutro będę cieszyć, jak w tych obcasikach i kostiumiku będę ten wór taszczyć. Ale co zrobić, jeśli w tym konkretnym wypadku moje działanie było szybsze niż moje myślenie... No cóż... nikt nie jest doskonały, więc i ja mogę miewać czasem jakąś wadę.
    Drań śpi, ślubnego jeszcze nie ma w domku i jeszcze długo, długo nie będzie. Idę po ulubione, bo jakoś tak po tych śledziach i przed tymi kolejnymi to tylko coś na trawienie strawić mogę.
No i jeszcze klik... lalalallaaaalaala... A czemu tak? Nie wiem i ja tego... Pewnie dlatego, że mam już ferie i pewnie dlatego, że dzisiaj zapisałam się na kolejną setkę szkoleń i nie mam jeszcze kalendarza, więc sobie one oscylują z datami w mojej głowie i na małych karteczkach w obecnym kalendarzu.
Taaak... no a poza tym, to wszystko dobrze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz