piątek, 15 listopada 2013

You say you love, say you love me... breathe...

    ... czyli wpadło mi w ucho. Dwa uszy. Dwoje. Mąż mój własny i osobisty, po pierwszych dźwiękach poprosił, abym uprzedziła go, zanim zaczną mi się podobać BMW. A przecież 1 i x5 już mi się podobają. On nie wierzy. A ja wiem, że jeden z nich to będzie nasz następny samochód.
    Pisałam, że nie piję kawy? No poza tą ogromną przed świtem w glinianym kubku z dużą ilością mleka.  Ochota na kofeinę odeszła gdzieś. Wyparta przez szminkę, krótsze włosy i koturny kontrastujące drastycznie z melisą i dziką różą. Obcasy dyżurują w oczekiwaniu, ale udaję, że ich nie widzę. Łamię kolory. Bawię się głosem. Nabyłam odjechaną torebkę. "Kup tę oczojebną apaszkę" doradziła mi moja współpracownica, z którą z założenia odgórnego miałyśmy się nienawidzić, a zaczęłyśmy prawie przyjaźnić. Chociaż nie szukałam przyjaźni. Otoczyłam się szczelną barierą. Wystarczają mi krewni i znajomi królika.
Lubię poranki. Długi prysznic. Uciekający czas. Szybki bieg po schodach. Zimno w stopy i coraz dźwięczniejsze odgłosy butów na zmarzniętej kostce. Drogę przez puszczę. Otwieranie drzwi pokoju. Panujący w nim półmrok i zapach. Lubię. Te kwadranse, kiedy jestem sama, a wokół kumulują się dźwięki i nagle zaczyna się pośpiech, reakcja, riposta, tekst, ustalenie. W tym chaosie nie ma miejsca na przyjaźń.
    Przede mną wolny weekend. Już nie pamiętam, kiedy ostatnio miałam taki. Drań nie ma żadnego meczu ani turnieju. Tylko zwyczajnie i po prostu w sposób oczywisty trening. Pośpię. W zwolnieniu będę funkcjonować. Będę się zmuszać do spowolnienia krwiobiegu i wyeliminowania adrenaliny. Uwielbiam weekendy zaczynające się w piątki i powrót z draniem ze szkoły spacerkiem. I obiad jedzony o godzinie obiadowej. I rozleniwienie. I to takie zwyczajne bycie ze sobą. Zaczęłam się dziwić ostatnio w takich chwilach spowolnienia. Patrzę bowiem z innej już perspektywy na oczywiste świętości rodzinne, zastanawiam się nad fenomenem zaufania, podziwiam męża własnego i osobistego, że ten ma do mnie cierpliwość i słucha z zainteresowaniem moich słów, że śmieje się z moich dowcipów. To w sumie niezwykłe. Przyglądam mu się z lekkim zainteresowaniem. Niby mój. Niby ten sam. A chyba innymi oczami go obserwuję. Zaskakuje mnie. Zaskakuję siebie. Socjopatyzm między nas jeszcze nie wniknął. W odróżnieniu od otaczających nas codzienności. klik

2 komentarze:

  1. Zmieniamy się ( na to wygląda). Zmieniamy spojrzenie na to i owo, stajemy się bardziej wyrozumiali dla świata. Serdeczności.
    PS.
    Kupiłaś tę apaszkę?

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałyśmy podobny weekend, oprócz kawy, ja z kolei litrami :)

    OdpowiedzUsuń