Naga przytuptała cichutko i usiadła za moimi plecami kompletnie
niezauważenie. Poczułam ją zbyt późno. A może podświadomie nie chciałam
zauważyć tego, co powinnam. Od kilku miesięcy droga poprzez puszczę z
rana jest okraszona obecnością postaci znanej od dawna, poznanej nagle
na nowo z całą panoramiczną perspektywą indywidualnych doświadczeń. Nie
zauważyłam, kiedy ta obfitująca w ostre łuki trasa stała się
krótsza, nawet jeśli trzeba było jechać z prędkością minimalną podczas
śnieżycy. Nie zwróciłam uwagi, że tak trafnie są wychwytywane wszystkie
moje nastroje, nawet te szczelnie ukryte. Nie zastanowiło
mnie, kiedy pozmieniał plany, aby towarzyszyć mi w konferencji
kompletnie nie z jego bajki i jeszcze kilku innych momentach również
tylko wokół moich tematów oscylujących. Ba! nawet myślałam, że może
zainteresowałam pragmatyka idealizmem. Nie wzięłam pod uwagę, że aby
zobaczyć budynek strony oskarżycielskiej wymiaru sprawiedliwości mocno
muszę wychylić się z mojego okna, a
jednak sms treści "zamknij okno, bo mróz zbyt duży na takie wietrzenie i
kwiatki zmarzną" rozśmieszył mnie podczas wielce ważnych spraw
służbowych.
Tak... dzisiejszy poranek zdecydowanie był hektolitrem wrzątku wylanym
na moją głowę. Zawsze miło, poprawnie, przyjaźnie, wbrew pozorom na dystans. A jednak za dużo, żeby nie zauważyć. Piję
trzecią kawę, nie jestem w stanie niczego odsłuchać, pomyliłam jedne
dokumenty, drugie wypadły mi z rąk nagle dziwnie rozdygotanych. "Coś się
stało?" zapytała stażystka mocno zdziwiona. Nie wiem. Myślałam, że nie.
Myślałam? Nie? Czy myślałam? Czy w ogóle powinnam o tym myśleć? Cholera. klik
o fiu, fiu... czyżbyś przypadkiem niechcący zainteresowała sobą jakiegoś adoratora??
OdpowiedzUsuń