środa, 5 lutego 2014

What is this I'm feeling?

    Pani ostatnio psuje wszystko, co weźmie do ręki w myśl dawną już, ale pamiętną dla mnie, mojego rodzica płci męskiej, że dać mi dwie kulki to jedną zgubię, a drugą popsuję. Te popsute zauważam. Tych zgubionych nie. Popsute kłują w oczy oczywistością detali walających się tu i ówdzie pozornie w cieniu innych oczywistości, ale nauczyłam się ich nie dostrzegać mijając z pełnym ironii rozbawieniem. Trudno zatem bilans zysków i strat uczynić, bo i punkt odniesienia niepewny. Niepewnych jednak wokół mnie ciut wiele, a pani oszalała i sama sobie zadaje pytania dotyczące wieczności, trwałości, stabilizacji, planuje najbliższe sto lat i zdaje się nie zauważać zbyt wielu kwestii. Bywa. Bywa pani tu i tam i utwierdza się w poczuciu, samopoczuciu, przeczuciu... Wyczuciu też. Poza tym pani ma sny. Sny własne zadziwiają mnie niekiedy, niekiedy fascynują, a niekiedy każą obudzić się w konkretnej czasoprzestrzeni i zaczerpnąć tchu. Obecnie pani planuje kreację na bal. Ślubny ma zdecydowanie łatwiej. Nie żeby te sny o kreacji były... Nie. Kreacja jest jednak zmorą tej części doby nie okraszonej snem. Pozostała część doby jest miła. Bardzo miła. Za bardzo. W tym sęk. Pozostała część doby stała się początkiem jej i jej sensem. Upchnę. Dam radę. Różowe okulary pomagają w wielu momentach mojego życia. Zbyt wielu.
    Kajka urodziła bliźniaki w ubiegły poniedziałek spełniając moje wielkie marzenie. Przyznałam się w duchu przed sobą, że nuta zazdrości przemknęła mi przez mięśnie, pomimo iż to moja przyjaciółka a maluchy kocham już całym sercem. Dobrze, że jej się udało. Joaśka zapytana dzisiaj drogą telefoniczną, jak jej informatyk, stwierdziła po dłuższej chwili zamyślenia, że po nim był prawnik, dziennikarz i wojskowy. Cholera! co za rozbieżność... Kasia za to właśnie wcisnęła mi w ciocine ramiona Damianka wcale nie aniołkowatego na korepetycje z języka polskiego, gdyż ma problemy. Ona i on. Kto większe, okaże się wkrótce. To tak w telegraficznym skrócie. Magiczna i organoleptyczna milczą. Skróty muszę robić i myślowe i rzeczowe i życiowe. A przecież wiem, że skróty są dłuższą drogą zawsze... Kiedy ja zmądrzeję? To tak w ramach puenty...
PS. Drań kolejny weekend z rzędu spędzi na meczu. My na trybunach. Zaczynam nie pamiętać czasów sprzed wyjazdów i rozjazdów. Musiałam się potwornie nudzić pracując w powiatowym i mając dziecko jeszcze nieusportowione...

2 komentarze:

  1. Hi, hi, hi.... przynajmniej teraz na nudy nie narzekakasz, w końcu masz dziecko usportowione! Kochan, ale jeszcze wszystko przed Tobą. Czekaj tylko, kiedy sportowiec trochę podrośnie.
    ***
    Umieram z ciekawości, jaką kreację sbie w końcu wymodziłaś... Buziaki i serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
  2. i psuję i chodzę na skróty. Czasem szkoda z łóżka wstawać - taniej w nim zostać

    OdpowiedzUsuń